Tekla żyła w Warszawie nie tak znów bardzo dawno temu, bo w drugiej połowie XIX wieku. Była zwyczajną dziewczyną, potem żoną i matką. Umarła młodo, miała niewiele ponad 30 lat, ale w tamtych czasach nie było w tym nic aż tak niezwykłego. Jej życie przeszłoby bez echa, jak życie tysięcy innych kobiet, gdyby nie "Modlitwa dziewicy". Miniatura fortepianowa, która napisała, i która niemal z miejsca stała się światowym hitem.Dokładnie tak, hitem, i to jeszcze za życia Tekli, o czym ona w ogóle nie miała pojęcia! Komponowała swoje utwory, niańcząc dzieci i gotując obiady dla męża w kuchni mieszkania na warszawskich Nowolipkach. Wydała kilka miniatur własnym sumptem, za parę kopiejek, w maleńkim nakładzie stu czy dwustu egzemplarzy. Później niespecjalnie się do tego paliła, bo w nielicznych recenzjach jej utworów poważni, brodaci krytycy wyśmiali prymitywizm amatorskich, ich zdaniem, próbek muzycznych. Potraktowali ją tak, jak dziś recenzenci traktują wykonawców disco polo. Tekla pisała więc do szuflady, dla przyjemności, dlatego, że coś grało jej w duszy i domagało się, by zapisała to na nutowym papierze.
Ale zaraz potem Tekla podbiła świat. Dosłownie! Czy możecie sobie wyobrazić, że właśnie ona była najpopularniejszą kompozytorką czasów amerykańskiej wojny secesyjnej? Tak, to utwory Tekli grały w swoich salonach ubrane w szerokie krynoliny panny z białych domów plantacji amerykańskiego Południa, te wszystkie wymuskane, skrępowane gorsetami siostry Scarlett O'Hary.
Dziś z podobną ochotą "Modlitwę dziewicy" wykonują mali adepci sztuki pianistycznej - ten utwór to żelazny punkt ich programu, obok "Dla Elizy" czy "Sonaty Księżycowej". Ale wciąż raczej na świecie niż w Polsce. To Japończycy kilka lat temu wydali pierwszą płytę z utworami Tekli, to oni szukają o niej informacji.
My o Tekli zapomnieliśmy. Nie wiemy, co stało się z jej rodziną, nie znamy szczegółów jej życia, a nawet dokładnej daty urodzenia. Nie wiemy, co lubiła, z czego się śmiała ani nawet jak wyglądała. Został po niej grób na warszawskich Powązkach i nuty pięknych melodii. Dziękujemy, Teklo.
My o Tekli zapomnieliśmy. Nie wiemy, co stało się z jej rodziną, nie znamy szczegółów jej życia, a nawet dokładnej daty urodzenia. Nie wiemy, co lubiła, z czego się śmiała ani nawet jak wyglądała. Został po niej grób na warszawskich Powązkach i nuty pięknych melodii. Dziękujemy, Teklo.
Ciekawy tekst, ciekawa postać, szkoda, że jako Polacy tak słabo dbamy o ludzi, z których możemy byc dumni!
OdpowiedzUsuńSUPER historia, nigdy nie słyszałam o Tekli Bądarzewskiej, będę czekać na kolejne takie ciekawe i nieznane historie o kobietach.
OdpowiedzUsuńKto namalował obraz zaprezentowany jako pierwszy ?
OdpowiedzUsuńJohn William Waterhouse. To był pierwszy wpis na tym blogu, mocno niedoskonały....
UsuńProszę nie traktować tego jako krytykę. Pytam ponieważ mnie zachwycił. Sam wpis jest bardzo dobry, proszę nie być dla siebie tak surową.
UsuńZaryzykuję stwierdzenie, że to jeden z najwspanialszych blogów na jakie trafiłam w polskiej blogosferze. Przeczytałam dziś jeden wpis, w ramach przerwy od nauki, i przerwa ta przeciągnęła się tak, że własnie dotarłam do tego, niestety ostatniego, wpisu. Ale z pewnością nie był to czas zmarnowany. Trzymaj tak dalej. Świetnie piszesz, o świetnej tematyce. Miła odmiana od zalewających nas zewsząd porad jak malować paznkocie i podobnych śmieci. Wpadłam jak śliwka w kompot!
OdpowiedzUsuń