Najpiękniejsze portrety kobiet malowali prerafaelici. Dla nich kobieta sama w sobie była inspiracją. Jako obiekt uwielbienia, ideał piękna, symbol życia, wcielenie słodkiego grzechu i - przede wszystkim - jako modelka. Nikt wcześniej ani później nie potrafił tak pięknie oddać delikatności kobiecej twarzy, puszystości włosów, słodyczy spojrzenia, namiętności ust. Ich kobiety to anioły i ladacznice w jednym, zmysłowe istoty, które jednocześnie potępia się i ubóstwia - prerafaelitom najlepiej udało się uchwycić ten boski i ziemski wymiar.
Fanów tego malarstwa już za kilka dni czeka prawdziwa uczta. 12 września w londyńskim Tate Britain zostanie otwarta wielka wystawa sztuki prerafaelitów. Będzie można do woli oglądać wszystkie sławne Ofelie, Prozerpiny i Ginewry, uosabiające wiktoriański ideał kobiecości. Ale czyje mają rysy? Kim były naprawdę portretowane przez prerafaelitów egipskie księżniczki, rzymskie boginie, szekspirowskie heroiny, celtyckie wróżki? Żadna z nich nie jest wytworem malarskiej wyobraźni, ale kobietą z krwi i kości, ze swoją własną historią. Były typowe dla swoich czasów - tak jak dzisiejsze żony i dziewczyny piłkarzy. Nieliczne wywodziły się z bogatych domów, ale w większości były to zwykłe dziewczyny z ludu, pokojówki, służące, panny pracujące w sklepach i pracowniach modystek. O Jane Morris, najsławniejszej z nich, już tu pisałam; teraz jest najlepszy czas, żeby przedstawić pozostałe.
John Everett Millais, Ofelia |
Scenę malowania Ofelii świetnie pokazuje nakręcony w 2009 r. serial BBC "Desperate Romantics", który mam nadzieję trafi kiedyś do Polski:
Elizabeth została później żoną Rossettiego, najsłynniejszego z Bractwa. Wtedy pozowała już tylko jemu. Rysował ją w nieskończoność, obdarzając jej delikatną twarzą o ciężkich powiekach swoją Rachelę, Beatrycze, eteryczne dziewczęta z arturiańskich legend. Dziś mówi się, że liczba tych rysunków i obrazów idzie w tysiące.
Elizabeth Siddal |
Jej historia ma niesamowity ciąg dalszy, jak z gotyckiej powieści. Gdy Lizzie już leżała w trumnie, zrozpaczony Rossetti wetknął w jej włosy jedyną kopię swoich wierszy. Dziewięć lat później postanowił je odzyskać i wystarał się o ekshumację. Opowiadał potem, że ciało żony zachowało świeżość, a jej wspaniałe włosy rosły jeszcze po śmierci, bo rude zwoje wypełniały całą trumnę. Wyjął z nich pogryzioną przez robaki książeczkę, opublikował wiersze, ale przyjęto je źle. Ich nieskrywany erotyzm raził wiktoriańskie gusta.
Dante Gabriel Rossetti, Lady Lilith |
Fanny Cornforth i jej imponujące włosy |
Rossetti nigdy się z nią nie ożenił, ale na swój sposób pozostał jej wierny do końca życia. I to pomimo nacisków rodziny i przyjaciół, których raziło prostactwo Fanny. Mówiła z grubym akcentem, nie miała żadnych ambicji ani potrzeby, by nad sobą pracować. Wszyscy naciskali na Rossettiego, by jak najszybciej zakończył ten romans. Mimo to ich związek okazał się zadziwiająco silny, przetrwał ćwierć wieku, aż do śmierci malarza.
William Holman Hunt, Przebudzone sumienie |
Annie Miller na rysunku Rossettiego |
Annie jednak wcale źle na tym nie wyszła. Nie wróciła do baru. Jej twarz królowała przecież na znanych obrazach, miała wielbicieli na pęczki. Jednym z nich był wicehrabia Ranelagh, który koniec końców wyswatał ją ze swoim kuzynem, młodym kapitanem. Annie była szczęśliwa w małżeństwie, szybko zmieniła się w dzieciatą, hożą matronę i dożyła pięknego wieku 90 lat.
Dante Gabriel Rossetti, Venus Verticordia |
Alexa Wilding |
Stała się ulubioną modelką Rossettiego w końcowym okresie jego twórczości. To rysy Alexy ma jego słynna Venus. Ale wiemy o niej mniej niż o innych muzach prerafaelitów. Może dlatego, że z żadnym z nich nie połączył jej romantyczny związek. Wiemy, że nie wyszła za mąż, że prawdopodobnie spędziła życie opiekując się dwojgiem dzieci swego wuja. Kiedy w 1882 roku umarł Rossetti, regularnie przynosiła świeże kwiaty na jego grób. Sama zmarła dwa lata później. Miała 37 lat. Nie została sławną aktorką, jak marzyła, ale przecież przeszła do historii.
Edward Burne-Jones, Oczarowanie Merlina |
Maria Zambaco na rysunku Rossettiego |
Malarz bez pamięci zakochał się w swojej modelce i był gotów rzucić dla niej żonę. Opamiętał się dopiero wtedy, kiedy ta ostatnia zaczęła grozić samobójstwem. Ale do końca życia obsesyjnie malował twarz pięknej, ciemnowłosej Greczynki, z upodobaniem nadając jej rysy zwłaszcza wiedźmom i kusicielkom.
Dante Gabriel Rossetti, Koncert sielski (z lewej Marie Spartali Stillman, z prawej Alexa Wilding) |
Wysoka i długowłosa Marie Spartali |
Wyszła za mąż - wbrew woli rodziców - za amerykańskiego dziennikarza Williama J. Stillmana i wyjechała z nim do Stanów. Po jego śmierci wróciła do Anglii i tu pracowała. Spisując swoją ostatnią wolę, zastrzegła: "Wydaje się dość absurdalne sporządzać testament, gdy nie ma się ani wartościowych rzeczy, ani pieniędzy". Absurdalne? Ech, Marie, jakże nisko się oceniałaś! Blisko dwieście obrazów, jakie zostawiłaś, dziś wycenia się na ponad 690 milionów dolarów...
Na koniec powinnam napisać o Effie Grey Ruskin, ostatniej słynnej modelce prerafaelitów (i żonie jednego z nich). Ale jej historia to na tyle smakowity, wiktoriański skandal, że zasługuje na osobny wpis. I na pewno go przygotuję.
Na deser niezwykła animacja - najpiękniejsze kobiece portrety z muzyką Bacha w tle. Jest wśród nich jeden obraz prerafaelitów, na pewno go rozpoznacie, a szczegółowe informacje o wszystkich znajdziecie tutaj. Autorem tego pięknego filmiku jest Philip Scott Johnson.
Na deser niezwykła animacja - najpiękniejsze kobiece portrety z muzyką Bacha w tle. Jest wśród nich jeden obraz prerafaelitów, na pewno go rozpoznacie, a szczegółowe informacje o wszystkich znajdziecie tutaj. Autorem tego pięknego filmiku jest Philip Scott Johnson.
Dzięki za ten wpis! Tym, którzy jak ja uwielbiają prerafaelitów, polecam "Desperate Romantics", super serial BBC z 2009 r. Nie wiem czy jest dostępny po polsku, ale tak czy inaczej warto zajrzeć! Niżej linki z info i trailerami.
OdpowiedzUsuńhttp://www.bbc.co.uk/desperateromantics/paintings/
http://www.youtube.com/watch?v=S4Hdy-c9CoQ
http://www.youtube.com/watch?v=g4BraAD71cE
Właśnie dodałam scenę z tego filmu do posta, dziękuję Joanno za dobry pomysł!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie piszesz- od razu czuć lekkie pióro i gdzieniegdzie, niczym wisienkę na torcie- nutkę sarkazmu :) Pozdrawiam i oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńeczytelniczka
Cieszę się, że dobrze się czyta, dziękuję!
OdpowiedzUsuńDziś Cię odkryłam - przypadkiem! Głupi ma czasem szczęście... Zapisuję się na stałe:)
OdpowiedzUsuńAle komplement - dziękuję! Postaram się Cię nie zawieść!
UsuńPisz, pisz, pisz. Też kocham dobrze opowiedziane historie, a takich u Ciebie dostatek:)
OdpowiedzUsuńDzień dobry!
OdpowiedzUsuńOkropnie porwały mnie Pani wpisy- co prawda, nie zdążyłam przeczytać jeszcze wszystkich lecz do grona "wielbicieli" już się włączyłam! ;)
Według mnie, średniowiecze tutaj nie pasuje:
"Chcą malować z natury, zachowując prostotę i szczerość,
cyzelując szczegóły - tak, jak malowano w średniowieczu, tak,
jak przed Rafaelem"
Oni odrzucili średniowiecze, w sztuce gotyckiej chodziło o pokazanie męki chrystusowej, gotyckie dzieła nie szczędzą sobie szczegółów, tryskająca z Jezusa krew ma osłabić widza i zaciągnąć go do stanu depresji. To kłóci się z ich formą. Prerafaelici również nie potępiają w swoim kunszcie głupoty ani nie przedstawiają brzydoty. Ich święci nie przypominają o wyroku, który czeka człowieka ani też nie są wzniośli czy nieprawdziwi. Giotto di Bondone (trecento) odrzuca brutalność, przepełnia obraz harmonią i naturalnością, zmienia kolorystykę (od gotyckiej) i też nie idealizuje jeszcze postaci. Wydaje mi się, że Prerafaelici chcieli być właśnie tam: pomiędzy gotykiem a Rafaelem. Choć może się mylę.
Aberracja!
Szkoda, że nie ma nic o Beatrycze z dzieła Holiday'a- ale może z czasem? ;)
U Prerafaelitów najbardziej lubię ich główny temat. (ale kontestowanie akademickiego szyku także doceniam- co by było gdyby każdy tworzył tak samo!) Ale w tym przypadku jestem ograniczona, prosta i wulgarna: upodobałam sobie głównie urodę "ich" kobiet niźli ważne przedmioty ich zachwytów.
Witam serdecznie i od razu przyznaje rację - jasne, średniowiecze wcale tu nie pasuje, chodzi o wczesny renesans, zupełnie bezmyślnie to uprościłam, już poprawiam!
UsuńZ czasem będzie i o Beatrycze Henry'ego Holidaya (uwielbiam ten obraz!) i smakowita historia małżeństwa Ruskina (w połowie utkana ze zmyśleń) też pewnie się tu znajdzie. Ale nie chcę nadmiernie epatować swoją prerafaelicką pasją, więc trochę muszę odczekać.
Serdecznie pozdrawiam!
Obrazy odznaczały się ostrym kolorem, drobiazgowym i nienaturalnym traktowaniem realiów (np. piękna topielica w lustrzanej, kryształowej wodzie pokrytego kwiatami strumienia). ....Skąd my to znamy ?.
OdpowiedzUsuńNiezwykle ciekawy artykuł :) uwielbiam historię, szczególnie tę niepodręcznikową.
OdpowiedzUsuń