Przewodziła batalionowi Dysk - był to jedyny powstańczy oddział złożony z samych kobiet. Nie słyszałyście? Ja do niedawna też nie, w szkole nie uczyli. Bataliony Zośka, Parasol, zgrupowania Radosław, Żywiciel, Chrobry - te nazwy znamy jak pacierz, wymieniamy na jednym oddechu. O Dysku mają pojęcie tylko ci, którzy trochę głębiej siedzą w temacie, czyli mniejszość. Powołano go w Armii Krajowej już w 1942 r. jako oddział dywersji i sabotażu kobiet (stąd nazwa). A to dlatego, że było strasznie dużo dziewczyn, które nie miały ochoty być wiecznie spychane do formacji pomocniczych, ale robić to, co chłopaki - strzelać, wysadzać mosty, zdobywać broń. Chciały mieć własny oddział, a w dodatku mogły liczyć - nie zgadniecie - na całkiem profesjonalną kobiecą kadrę.
Szefową Dysku została Wanda Gertz (ps. Lena), żadna tam młódka, jak większość jej oddziału, tylko kobieta grubo po czterdziestce i z życiorysem prawdziwego żołnierza. Historyczka Anna Nowakowska, która kilka lat temu napisała o niej książkę, twierdzi, że Wanda po prostu urodziła się żołnierzem. Ale co się dziwić. Przyszła na świat w domu powstańca styczniowego, wyrosła w kręgu tych wszystkich zaraźliwych opowieści o zrywach, wojnach i powstaniach, gdzie o wartości człowieka przesądza szabla w dłoni i gotowość do bitwy o swój kraj. Nie trzeba mieć dużo lat, żeby dać się uwieść. Mała Wandzia bawiła się żołnierzykami, których miała w pudełkach sto razy więcej niż lalek i marzyła, by w przyszłości jak oni siedzieć na koniu i nosić taką samą piękną, kolorową czapeczkę.
Wanda w rogatywce - wymarzonej od dzieciństwa pięknej czapeczce |
Nie odesłano. I miedzy innymi z tych powodów lubię to młode wojsko Piłsudskiego - dobrze wiedzieli, że zgłaszają się do nich dziewczyny, szurnięte patriotki, a mimo to nie wyrzucali ich za drzwi. Jasne, mieli zakaz zabierania kobiet na front, ale… eee… takiego Żuchowicza i paru innych -iczów chyba to nie dotyczy? Bardzo często wszystko kończyło się tak, jak w przypadku Wandy: wiemy, co i jak, ale postaramy się znaleźć „morowego oficera”, który zabierze cię na front.
No i znaleźli. No i ją zabrał. No i poszła bić się o Polskę, no i ją wywalczyła. Wcale nie tkwiąc, jak zazwyczaj kobiety, w szpitalach czy obozowych kuchniach. Biła się w 2 baterii haubic, siedziała w ziemiankach, przeżywała takie samo frontowe piekło, jak mężczyźni. Głupio to brzmi, ale było tak, jak w marzeniach.
Już w wolnej Polsce ppor. Wanda Gertz została komendantką II Ochotniczej Legii Kobiet w Wilnie. Była to kolejna formacja pomocnicza (aprowizacja, sanitarka, te rzeczy), ale podczas wojny z bolszewikami, w czasie walk o Wilno, dziewczyny poszły z karabinami na front. O tych 250 kobietach broniących miasta opowiedział wtedy całemu światu reporter „The Times”. „Dowódca - pisał - kobieta oficer, nazwiskiem Goersz, lat 25, miała romantyczną karierę. W 1914-1915 spędziła 8 miesięcy walcząc u Piłsudskiego na froncie galicyjskim w regimencie artylerii przebrana za chłopca. Przystojna i bystra w zachowaniu”. Teraz już nie musiała przebierać się za chłopca, nosiła mundur kobiecego batalionu - kurtkę khaki, niebieską spódnicę i wysokie buty. Za udział w tej wojnie dostała Krzyż Virtuti Militari. I awans na porucznika. We wniosku o odznaczenie napisano: „Porucznik Gertzowa sama jedna konno patrolowała dniem i nocą okolicę, wielokrotnie ostrzeliwana przez ukrytego w lasach nieprzyjaciela” i to dzięki „jej energii dowództwo odcinka było zawsze dokładnie poinformowane o sytuacji ".
Po wojnie Legię rozwiązano, kobiety z wojska wyrzucono, ale Wanda i jej frontowe koleżanki nie zamierzały się poddawać. Może jeszcze nie było w armii miejsca dla dziewczyn, ale kto powiedział, że tak będzie zawsze? W miejsce zlikwidowanej OLK-i powołały Przysposobienie Wojskowe Kobiet, paramilitarną organizację, która miała kształcić im kadry. To był wielki ruch - miał w swoich szeregach ponad 47 tysięcy członkiń. Czy mogły się spodziewać, jak szybko ich umiejętności po raz kolejny zweryfikuje historia?
Wraz z wybuchem II wojny światowej karny żołnierz Wanda Gertz staje do obrony Warszawy, a potem stawia się jako „Lena” w ZWZ-AK. I tam właśnie od 1942 r. zaczyna dowodzić kobiecym oddziałem dywersji i sabotażu. Dziewczyny z Dysku kończą kurs podchorążówki i do roboty. Zaczynają od gazowania kin, rzucają zapalniki na wagony transportu wojskowego, wysadzają tory i mosty. Robią to, co koledzy. Rozpracowywanie i wyroki na gestapowców to też ich zadania. Mają swój udział także w tej najsłynniejszej akcji - likwidacji kata stolicy, szefa warszawskiego dystryktu SS Franza Kutschery.
W Powstaniu Warszawskim Dysk walczy w zgrupowaniu Radosław. Wanda sceptycznie patrzy na ten młodzieńczy zryw - za dużo już widziała na kolejnych frontach, by nie przewidzieć, jak krwawy będzie finał. Bo jest jak w powstańczej piosence - „walczyć nie ma czym”. W godzinie „W” czterdzieści dwie podkomendne Wandy Gertz mają 14 pistoletów i jeden ręczny karabin maszynowy. No prawda, są jeszcze butelki z benzyną. Ale z tym na czołgi? Wanda wie, że jej główne zadanie to uchronić dziewczyny przed łatwą śmiercią. Wydaje im tysiące zakazów i obostrzeń, niektóre tego nie wytrzymują, uciekają do męskich oddziałów, gdzie nikt nie będzie tak się o nie trząsł.
Dysk w czasie powstania przechodzi szlak bojowy od Woli po Stare Miasto i Czerniaków. Ginie jedenaście dziewczyn, dziewięć zostaje rannych. Zważywszy na gigantyczne procentowo straty powstańczych oddziałów, chyba się Wandzie udało wykonać zadanie.
Po upadku powstania kobiety po raz pierwszy w historii zostają uznane za jeńców wojennych. Wanda Gertz - od 23 września 1944 major Wojska Polskiego - dostaje nowe zadanie. Ma zająć się organizacją stalagów, oflagów i obroną praw przetrzymywanych tam kobiet. Przechodzi kolejno przez obozy w Ożarowie, Lamsdorf, Muhlberg, Molsdorf, Blankheim. I znów wywiązuje się z zadania - współwięźniarki mają w niej najlepszą opiekunkę, skoro zapamiętują głównie z niezliczonych skarg i zażaleń, jakimi bez przerwy nękała niemiecką komendanturę.
Mjr Wanda Gertz |
*
Nadałam temu postowi tytuł „Dyskobolka”. Myślałam nie tylko o powstańczym oddziale kobiet, ale także o sławnej rzeźbie Myrona. Wanda była trochę jak ten atleta z greckiego posągu, którego siłę i moc najlepiej obrazuje totalny spokój i koncentracja tuż przed rzutem. Prawdziwa moc - w czymkolwiek: sporcie, pracy, walce - nie potrzebuje widowiskowych gestów.
A my - słabeusze - dziś, jak co roku, zatrzymamy się na ulicach o 17.00 w hołdzie dla bohaterów płonącego miasta. Pamiętajmy wtedy o nich wszystkich - i o dziewczynach biegnących z butelkami pod czołgi, i o żołnierkach, których życie wymyka się łatwym romantycznym legendom.
Źródła: Anna Nowakowska, Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu, Kraków 2009
Fotografie ze zbiorów Muzeum Postania Warszawskiego
Dziękuję za pamięć. Dziękuję za kobiece spojrzenie na kobiece Powstanie. I za inne super wpisy - każdy jak perełka.
OdpowiedzUsuńMoja babcia Hanka była zwykłą sanitariuszką w zgrupowaniu Chrobry II. Zginęła 11 sierpnia przy Dworcu Pocztowym. Dziadek tez zginął w Powstaniu - osierocili troje dzieci - mój ojciec był najmłodszy. Byli też w mojej rodzinnie inni powstańcy i powstanki też, choć żadna w Dysku. Za to jeden - Lech Zaborski w Radosławie - ten sam szlak co Wanda - może się znali? Wspominam ich na swoim blogu. Serdecznie pozdrawiam, Beata
A ja dziekuję za ten komentarz. Przeczytam poruszający wpis na blogu, zdaje się, dużo nas przeczytało, Twoja pamięć jest więc już - jak chciałaś - także naszą pamięcią.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję za naszą pamięć. I czekam na nowe jakże ekscytujące historie z historii. I pomyśleć, że w podstawówce nie przepadałam za lekcjami historii. :)
UsuńO, dobrze, że napisałaś o Wandzie Gertz. Coś więcej za nią stoi niż odwaga na granicy obłędu. Mnie już szczerze mówiąc mąci się w głowie od tych panien z powstania i dziewczyn wojennych z biografiami jak dwie krople wody, posyłanymi na bezmyślną śmierć.
OdpowiedzUsuńMoże to niefajnie, że dziś o tym wspominam, ale właściwie kiedy jeśli nie dziś?
Wspaniała kobieta, nic dodać nic ująć, trochę brakuje takich ludzi dziś, takich normalnych, odważnych a nie zdziwaczałych i rozpieszczonych a czasami rozwydrzonych.
OdpowiedzUsuńDroga Pani na podstawie danych z wikipedii, które Pani podała - 42 osoby (hmm a nie kobiety, gdzie ty powstanki) to straty w rannych i zabitych sięgaja 50% - to rzeczywiście mało prawda?
OdpowiedzUsuńCudowny wpis, wstyd się przyznać pierwszy raz słyszę o Wandzie Gertz, dziękuję Ci za piękne przedstawienie losów tej odważnej kobiety. Podziwiam ją całym sercem!
OdpowiedzUsuńWspaniały artykuł, wspaniała postać! Dlaczego tak mało o Niej wiemy...
OdpowiedzUsuńCzytam z zapartym tchem. Zostanę tu na dłużej, żeby poczytać te wszystkie fascynujące historie. Pozdrawiam Monika :)
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnej lekury, pozdrawiam!
Usuńz męskiego punktu widzenia:
OdpowiedzUsuńfajna biografia, bardzo współczesna, mam wrażenie bardziej niż większość dzisiejszych kobiecych biografii
zastanawia mnie, czemu takich osób feministki nie biorą sobie na sztandary
pawel
Owszem biorą! Zajrzyj do 5 tomów "Przewodniczek po Krakowie Emancypantek" Fundacji Przestrzeń Kobiet (za darmo, tylko koszty wysyłki, I tom on-line). Jest też świetna książka Weroniki Grzebalskiej "Płeć powstania". Polecam
UsuńNiezwykle ciekawa historia, zwłaszcza że też nie słyszałam o niej do tej pory. Ale co zrobić, mimo że wojna (szkoda że w takich okolicznościach) zrównała wszystkich, to zaraz po jej zakończeniu zostanie tylko całowanie łapek i podśmiechiwanie za plecami.
OdpowiedzUsuńJak teraz patrzy się na szeregi AK, to widzi się tam masę odważnych, wspaniałych kobiet. Budująca, choć opowiedziana w tragicznych okolicznościach, historia, dziękuje za ten wpis.
Umiesz faktycznie opowiadać, zgadzam się, że wiele osób nie umie ładnie opowiadać o historii, tych która nie dotyczy ich samym, ale Ty z pewnością do nich nie należysz. Piszesz śmiało, ciekawie i lekko - a to aż samo się czyta :)
OdpowiedzUsuńW niektórych blogach pod każdym postem pojawia się sympatyczne zdjęcie z uwagą "Kocham komentarze". Zrobiłabym to samo u siebie, tylko nie wiem, jak :) A serio - serdecznie Wam dziękuję za opinie. Są dla mnie bardzo ważne - i takie miłe, jak te tutaj, i te, w których dostaję po głowie. Czasem brakuje czasu, żeby na każdą odpowiedzieć, ale wszystkie czytam uważnie. Ja naprawdę kocham komentarze! Serdecznie pozdrawiam Autorów
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję wiedzy, pomysłowości, oryginalnego podejścia do tematów i sugestywnego ilustrowania postów. W ramach reklamowania Pani bloga, przekopiowałam jeden z wpisów na mojego. Post nosi tytuł: "Wściekłam się na kroplę". Różnica w kompozycji tekstu i obrazu wynika z użycia różnych motywów. Mam ogromną nadzieję, że to Pani nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńŻyczę sukcesów w każdej dziedzinie życia.
Pozdrawiam
Iwona Horodek
Oczywiście, że mi nie przeszkadza, przeciwnie, jest mi bardzo miło!
UsuńTekst o Tekli był pierwszym wpisem na tym blogu. Też się wściekłam jak Pani, że historii tak strasznie łatwo zapomnieć o kobietach i że wiele z nich, nawet wybitnych, jest dla nas kompletnie anonimowa. Istnienie niektórych odkryłam dopiero teraz, szukając tematów do bloga.
Cieszę się z reakcji Czytelniczek, bo najwyrażniej jest to nasza wspólna wściekłość :).
Serdecznie pozdrawiam!
Bardzo ciekawy i blog a ten wpis w szczególności :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że opisujesz historię kobiet, która jest zapomniana i pomijana. Może także z powodu tego, że same kobiety się nie promują, nie piszą o swoich koleżankach książek. Są za skromne przez to są pomijane.
OdpowiedzUsuńSam Aleksander Kamiński powiedział, że w swoich książkach o harcerstwie skupił się na mężczyznach, mimo, że kobiety w tamtych czasach niczym nie ustępowały mężczyznom w walce. Pozdrawiam serdecznie.
To jest dopiero historia na film! Wspaniały wpis, jak i cały blog. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Może następne na tapetę: bohaterki bojowców PPS? :-) Na pewno Krahelska i Aleksandra Piłsudska. Temat bardzo fajny do opracowania, ja się natknąłem na niego w czasie lektury "Polskich terrorystów" Wojciecha Lady. To też były bohaterki co nie miara, przenosząc pod sukniami browningi czy dynamit - do tego trzeba mieć nerwy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDawno nie było nowego posta, mam nadzieję, że to tylko zaabsorbowanie czym innym, a nie porzucenie bloga? :)
OdpowiedzUsuńŻadne porzucenie, proszę się nie martwić. Po prostu powstaje książka i totalnie brak czasu. Ale wracam z końcem listopada, z nowymi wpisami. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńMożna zapytać, jaki tytuł/tematyka? Bardzo się cieszę i pozdrawiam również.
UsuńBliskie to będzie temu, o czym traktuje blog - i to na razie wszystko, co mogę powiedzieć, bez narażenia się wydawcy :) Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję za pamięć!
UsuńProszę koniecznie poinformować, kiedy będzie dostępna :).
UsuńDziękuję i pozdrawiam również i życzę powodzenia w pracy :).
Witam, i jak idzie praca nad książką? Pół roku bez wpisu! :(
UsuńPrzeszacowałam siły, praca zajęła więcej czasu niż myślałam, ale wreszcie widać metę. Do końca lutego jeszcze będę nią pochłonięta, a potem wracam na bloga. Ostatecznie i nieodwołalnie :).
UsuńWreszcie będziesz tam gdzie Cie czekają :))
UsuńMaria Gertz dostala sie do niewoli jenieckiej do Oflagu obozu dla kobiet- oficerow Molsdorf w Turyngii
OdpowiedzUsuńwraz z 390 kobietami " oficerami" i 9 ordynansek. Jedna ordynaska byla corka Montera.
Podoficerowe-szeregowe umieszczone zostaly tzn zebrane z czterech obozow meskich w grudniu 1944 w obozie - Stalagu w Oberlangen przy granicy holenderskiej w Emsland. Bylo tu 1721 akaczek. Urodzilo sie 9 dzieci. Stalag Oberlangen VIC zostal wyswobodzony 12 kwietnia 1945 roku przez patrol Polskiej Dywizji Pancernej generala Maczka.......General Maria Witek po Powstaniu Warszawskim 44 - 2 pazdziernika 44 wyznaczyla oficerki , ktore mialy sie opiekowac mlodszymi. W obozie Oberlangen zatajnily stopnie oficerskie.Np, Irena Mileska....(.....)
Film o konspiracji przedpowstaniowej, udzialu w Powstaniu Warszawskim 44 i pojsciu do niewoli jenieckiej jako kombatantki to film Paula Mayera pt, " Konspirantinnen", lub " Konspiratorki"
OdpowiedzUsuńmorhofer-wojcik@web.de
Nie podobał mi się w ogóle ten film.
OdpowiedzUsuńFilm jest kiepski.
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie jest to najlepszy film.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy post? :(
OdpowiedzUsuńJuż niebawem, potrzebuje jeszcze paru wieczorów, by się pojawić, w weekend najpóźniej.
UsuńBlog jest sprawą bardzo rozwiązłą i trzeba przeznaczyć sporo czasu na dopełnienie go odpowienimi zjęciami i stylem. Ten blog mi się podoba!
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani Andromedo, jestem pod wrażeniem Pani stylu pisarskiego. Historia mnie wciąga, że przepadam w niej zawsze... ale Pani "pisanie", swoboda, jednoczesna wyjątkowa sztuka poruszania się po historycznych zawiłościach. Dziękuję, że przez Panią i dla Pani "zmarnowałam" całą noc i jeszcze zabrakło czasu, by przemierzać z Panią i Pani bohaterkami świat, który tak naprawdę powstaje przez kobiety i dzięki nim. Historia zawsze jednak bardziej nastawia reflektory na mężczyzn. Są "roznosicielami życia i śmierci", ale to oni piszą historię. Kobiety w niej toną. Dzięki Pani i takim jak Pani piszącym, świat dopiero wtedy nabiera sensu, kolorytu i smaku. Proszę pisać. !. Chyba nie zrobiła sobie Pani wakacji na "święty nigdy", /nie widzę nowych wpisów/, bo tego nie przeżyję. Pozdrawiam. Pozostająca na głodzie wiedzy i aury, którą roztaczają Pani opowieści, konterfekty bohaterek, które rozbudzają i pobudzają twórczą wyobraźnię... żądna wypraw do przeszłości, z szacunkiem dla Pani Katarzyna Barbara Maria Luiza Łuk Rodziewiczówna ze stepów Mandżurii.
OdpowiedzUsuńSzkoda,ze nikt nie zrobil filmu o tej niezwyklej kobiecie! To holywoodzki temat. Ale, mu Polacy nie potrafimy promowac naszej historii. Film (marny ) o Zabinskich,ktorzy ukrywali Zydow w warszawskim ZOO zrobiono w Australii. Szkoda
OdpowiedzUsuńTo faktycznie była niezwykła kobieta. Fajnie że o niej wspomniano i napisano taki ciekawy artykuł na tym blogu. Brakuje mi tylko tutaj jakiś ciekawych zdjęć.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wspomniano o tej kobiecie, szkoda tylko, że nie ma jakichś ciekawych zdjęć.
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych artykułów.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńKiedy mogę spodziewać się kolejnych wpisów? :)
OdpowiedzUsuńWspaniała kobieta, nic dodać, nic ująć. Trochę brakuje takich ludzi dziś, takich normalnych, odważnych, a nie zdziwaczałych czy rozpieszczonych, a czasami rozwydrzonych. To prawda, że osoby o otwartym umyśle i silnym charakterze potrafią przynieść wiele pozytywnych zmian w otaczającym świecie. Ich odwaga i autentyczność są niewątpliwie inspirujące.
OdpowiedzUsuńTo dla mnie fantastyczna informacja, że te zdjęcia wywarły na Tobie takie wrażenie! To zawsze miłe usłyszeć, że moja praca jest doceniana i przekazuje emocje.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wspomniano o tej kobiecie - jej historia zasługuje na uwagę. Szkoda tylko, że brakuje ciekawych zdjęć, które mogłyby uzupełnić opowieść i dać nam lepszy obraz jej życia i dokonań.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych artykułów! Twoje publikacje są zawsze interesujące i inspirujące, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne teksty.
Super wpis! ;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe, że ta kobieta została wspomniana, co świadczy o jej znaczeniu lub osiągnięciach. Szkoda jednak, że brakuje ciekawych zdjęć, które mogłyby dodatkowo uatrakcyjnić informację lub historię z nią związaną. Mam nadzieję, że w przyszłości pojawią się fotografie, które pozwolą nam lepiej poznać tę inspirującą osobę.
To świetnie, że wspomniano o tej kobiecie! Jest to zasłużone uznanie, choć szkoda, że nie zostały dołączone żadne ciekawe zdjęcia, które mogłyby dodatkowo uatrakcyjnić artykuł lub wpis.
OdpowiedzUsuńŚwietny post, oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, nie słyszałem o tym nigdy
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post.
OdpowiedzUsuńCiekawy post, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny wpis.
OdpowiedzUsuńCześć! Chciałam tylko podziękować za ten fascynujący artykuł o dyskobolce. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej historii i jestem zaskoczona, jak mało uwagi poświęca się takim postaciom w tradycyjnych podręcznikach. To niesamowite, że kobiety również brały udział w tych starożytnych zawodach i że miały takie osiągnięcia.
OdpowiedzUsuńCzytałam gdzieś, że kobiety w starożytnej Grecji miały bardzo ograniczone prawa, więc zastanawiam się, jak to było możliwe, że niektóre z nich jednak mogły brać udział w zawodach sportowych. Może masz więcej informacji na ten temat?
Dzięki jeszcze raz za tę inspirującą lekturę! Na pewno będę tu wracać po więcej ciekawych historii.
Pozdrawiam,
Anna
Dyskobolka to kobieta uprawiająca rzut dyskiem, jedną z dyscyplin lekkoatletycznych, która wymaga siły, precyzji i techniki. Zawodniczki trenują intensywnie, aby osiągać jak najlepsze wyniki, rzucając dyskiem na jak najdalszą odległość w wyznaczonym sektorze.
OdpowiedzUsuńHistoria jest ważna, ponieważ pozwala nam zrozumieć przeszłość, co z kolei pomaga w kształtowaniu lepszej przyszłości. Uczy nas o sukcesach i błędach naszych przodków, oferując cenne lekcje i perspektywy, które mogą prowadzić do mądrzejszych decyzji w teraźniejszości.
OdpowiedzUsuńDyskobolka to starożytna grecka rzeźba przedstawiająca kobietę w momencie rzutu dyskiem. Symbolizuje harmonię, siłę i dynamikę, będąc jednym z najbardziej rozpoznawalnych przykładów sztuki klasycznej. Rzeźba ta często przywoływana jest jako wzór doskonałej proporcji i techniki w rzeźbiarstwie.
OdpowiedzUsuńBardzo wartościowy tekst, który porusza ważne kwestie! Z niecierpliwością czekam na kolejne artykuły.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuń"Dyskobolka" to żeńska wersja słowa "dyskobol", które odnosi się do osoby uprawiającej dyscyplinę sportową zwaną rzutem dyskiem. Jest to wyrażenie używane w kontekście kobiecego sportu, podkreślające udział kobiet w tej olimpijskiej konkurencji, gdzie siła, technika i precyzja odgrywają kluczową rolę.
Wow, mega ciekawe podejście do tematu! Fajnie, że nie komplikujesz rzeczy, tylko piszesz, jak jest. Z chęcią poczytam więcej, dawaj kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane, widać, że wiesz, o czym mówisz! Lubię taki luz w tekstach, ale bez tracenia konkretów. Na pewno wrócę po więcej!
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, naprawdę dobrze się czytało! Czekam na kolejne treści w tym stylu.
OdpowiedzUsuń"Dyskobolka" to często spotykana żeńska forma terminu "dyskobol," odnoszącego się do osoby rzucającej dyskiem, popularnej w starożytnym sporcie greckim. Rzeźba "Dyskobol" autorstwa Myrona stała się ikoną, symbolizując piękno i siłę w idealnych proporcjach ciała.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dobrze napisany tekst, pełen wartościowych informacji. Uwielbiam, jak naturalnie łączysz ciekawy temat z przystępnym stylem pisania. Będę tu zaglądać regularnie!
OdpowiedzUsuń