Bo te koki i warkocze - wykonane rękami zręcznych pokojówek, uzbrojonych w grzebienie, szczotki, żelazka i haczyki - są przecież splecione z naturalnych włosów. Nie zastępuje ich peruka, nie skleja puder, nie obciążają pióra ani ciężkie ozdoby. Wiktoriańskie fryzury nie mają nic wspólnego z piętrowymi koafiurami czasów rokoka, wznoszonymi na wzór ciężkich budowli. Tak skomplikowanymi, że czesano się raz w miesiącu, a włosy myto raz na rok, koło Wielkiej Nocy. Dobrze wiemy, że tamte wspaniałe, pudrowane "dzieła sztuki", zdobiące kobiece głowy, były siedliskiem chorób i insektów różnej maści, nie tylko pospolitych wszy. Dość powiedzieć, że jedna z rokokowych dam z czasów Ludwika XVI z przerażeniem odkryła, że w jej piętrowej fryzurze zalęgły się myszy!
Włosy tej długości nie były pod koniec XIX wieku niczym niezwykłym |
Z osiemnastowiecznej perspektywy. Bo do wykonania tych urzekających fryzur, jakie nosiła cesarzowa Sissi czy inne elegantki końca XIX wieku, konieczne były włosy bardzo, bardzo długie. Sięgające nie do pasa, ale co najmniej do pięt. Upięte wyglądały pięknie, ale rozpuszczone... Cóż, ich uroda - przynajmniej według dzisiejszych kryteriów estetycznych - jest co najmniej dwuznaczna. Dobrze pokazuje to ten film z kolekcją zdjęć z epoki:
Podoba się czy odstręcza? Czuję, że raczej to drugie. Z rozpuszczonymi włosami kobiety w swoich szerokich krynolinach wyglądały jak namioty. Wysoka fryzura była więc wymogiem ówczesnej mody - zgrabne, odsłaniające kark uczesanie dodawało kobiecie wzrostu, a jej sylwetce lekkości.
Najwykwintniejsze wiktoriańskie fryzury składały się jakby z kilku oddzielnych części - koka, otaczającego go warkocza i loków zebranych w pęki po obu stronach twarzy. Z czasem ewoluowały - modna stała się fryzowana grzywka nad czołem (bardzo czasochłonna w przygotowaniu), drobne loczki na skroniach, węzeł na czubku głowy i miękkie loki opadające na kark. Co ciekawe, za piękniejsze uznawano fryzury z włosów ciemnych, najlepiej czarnych - to była bodaj jedyna epoka w dziejach kobiecej urody, kiedy brunetki wygrywały z blondynkami!
Cesarzowa Sissi w wersji à la topielica i w eleganckim koku |
Jeśli też masz takie (i dość cierpliwości), możesz spróbować zwinąć z nich typowy wiktoriański kok. Uprzedzam tylko, że trochę to potrwa...
Bardzo ciekawa notatka. Az zachciało mi się zrobić jakąś wiktoriańską fryzurę. :)
OdpowiedzUsuńJa spróbowałam ją zrobić - niestety, z marnym skutkiem... Potrzebne zręczne palce i naprawdę duuuużo wytrwałości
Usuń"Dość powiedzieć, że jedna z dam na dworze Ludwika XIV z przerażeniem odkryła, że w jej piętrowej fryzurze zalęgły się myszy!"
OdpowiedzUsuńBardzo to naciągane. Szczególnie że za Ludwika XIV kobiety nie nosiły tak wysokich peruk jak za L XV
i Ludwika XVI
OdpowiedzUsuńOczywiście, masz rację, to były czasy Ludwika XVI, a nie XIV - głupia literówka, już poprawiam. Chodziło mi o niejaką lady Coke of Norfolk, o której której opowiadano, że poroniła z przestrachu, kiedy w swej fryzurze nagle odkryła myszy.
UsuńPrzepraszam i jednocześnie dziękuję za uważną lekturę. Pozdrawiam.
Ciekawi mnie dlaczego mają mnie odstręczać naturalne rozpuszczone włosy kobiet z filmiku? Więcej zazdrości niż odstręczania w porównaniu z dzisiejszymi wypalonymi prostownicą kudłami współczesnych kobiet. I ciekawi mnie dlaczego cesarzowa Sissi miała bujne, długie włosy skoro ponoć miała zaburzenia odżywiania?
OdpowiedzUsuńCesarzowa Sissi miała dobrą chociaż rygorystyczną dietę, oczywiście współcześnie przypisano by jej anoreksję, zupełnie niesłusznie.Jakość włosów w przypadku kobiety której dbałość o siebie przeszła do legendy, nie dziwi. co do filmiku zgadzam się całkowicie, wspaniałe włosy, zdecydowanie bardziej odstraszają - wszechobecne współcześnie - wycieniowane kosmyki pokryte skorupą środków do utrwalania fryzur, gdzie zapach jest tylko jedną z wad takowego traktowania włosów.
UsuńFilmik o włosach - obrzydliwie to wręcz wygląda! A przynajmniej komicznie...Mnie osobiście odstręczają tak długie włosy, muszę też przyznać że nawet współcześnie jak widzę na ulicy jakąś panią z rozpuszczonymi włosami do pasa albo i dłuższymi...robi mi się niedobrze! Ani to ładne ani moden czy zdrowo wyglądające...Na dodatek takie delikwentki mają przeważnie bardzo zniszczone końce włosów wygladające jak siano...Nie mają lustra w domu czy co? Nie widzą, że to wcale estetycznie nie wygląda? I żeby uprzedzić złośliwe komentarze, dodam że sama mam piękne (i nie jest to tylko moja opinia), zdrowe włosy o długości do łopatek, więc nie piszę tego z zawiści...
OdpowiedzUsuńNie z zawiści lecz z pychy.
UsuńA mnie zachwycają włosy, które jak płaszcz okrywają sylwetkę :-)
OdpowiedzUsuńMysle ze komentarz z 7 grudnia pochodzi jednak dokladnie z zazdrosci. Przesadnie dlugie wlosy nie sa rewelacyjne i chyba piekielnie niewygone, ale takie do pasa lub bioder, zadbane, zdrowe i czyste... Tez mam dosc geste i ponoc "ladne" wlosy i tez gdzies do lopatek (koncowki obcinam, nie trawie rozdwojonych koncowek na nikim, a juz na pewno nie na sobie!). No i wasnie, do lopatek, nie urosna ani o centymetr wiecej. Na szczescie ladnie mi i w krotkich, wiec moge sobie darowac wyglad czarownicy z Makbeta (o takich wlasach mowili "burza"? z piorunami chyba...) ale cale dziecinstwo marzylam o dluuugich warkoczach... Coz, ponoc "na madrej glowie wlosy nie rosna"... Coz, niby mam to PhD ale przy takim tempie wzrostu jakie maja moje wlosy, powinnam miec CO NAJMNIEJ Nobla... ;D
OdpowiedzUsuńKiedyś włosów nie ścinano(no,chyba,że na wsi podczas wesela,gdy obcninano pannie młodej warkocz i zakładano tkz małżeński czepek),pielegnacja takich włosów bez współczesnych szamponów,odżywek i biężacej wody to niezły hardcor.Nic dziwnego,że gdy nastały czasy na "chłopczycę",kobiety ścinały włosy jak szalone.A jednak..niektóre żałowały,jest taki wiersz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej:"wrócicie długie włosy,wzrośniecie w Ameryce,obcięte w Paryżu",cytuję z pamięci:).
OdpowiedzUsuńŚwietne wpisy,czytam i czytam od wczoraj,pozdrawiam!
"Dość powiedzieć, że jedna z rokokowych dam z czasów Ludwika XVI z przerażeniem odkryła, że w jej piętrowej fryzurze zalęgły się myszy!"
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA LEŻĘ <333
A mnie się zrobiło dziwnie na duszy, po obejrzeniu tych starych zdjęć, gdzie różne kobiety prezentują swoje piękne (lub niepiękne - jak kto woli) włosy, ze skromnym lub zalotnym spojrzeniem. Takie żywe i z krwi i kości, a przecież ich już dawno nie ma.
OdpowiedzUsuńPoza tym , to już przesada nazywając portret Sisi z rozpuszczonymi włosami " a'la topielica " . Był to portret dla FJ , jednocześnie jego ulubiony . Takie portrety są intymne , bo są w strojach do spania . Rozumiem , że według Ciebie każda XIX wieczna kobieta kładąc się spać w takim stroju ma ciągoty do topienia .
OdpowiedzUsuńDlaczego zaraz do pięt? Wbrew pozorom nie każdemu takie urosną. Kobiety z takimi włosami zarabiały na byciu żywymi reklamami środków na porost włosów (Anna Csillag) - czyli sporo osób musiało takich właśnie nie mieć, skoro był popyt...
OdpowiedzUsuńA przy robieniu koafiur wspierano się - dokładnie tak jak dzisiaj - podkładkami i dopinkami.
http://czasemancypantek.pl/kobieta/kosmetyka/153-sztuczne-wlosy
Na naszej stronie zobaczycie kilka pomysłów na loki ;)
OdpowiedzUsuńTe zawsze gustownie wyglądały:) Myśle, że teraz też chętnie na takie stawiamy
OdpowiedzUsuńA w 2020 roku prawdziwym hitem jest stary dobry warkocz dobierany moja ulubiona fryzura Hej dziewczyny wczoraj czytałam artykuł o modnych upięciach włosów i powiem szczerze, że w sumie fajne te tegoroczne fryzury https://www.jestmodnie.pl/
OdpowiedzUsuńOj kiedys to było...
OdpowiedzUsuńNa takie fryzury to trzeba było mieć sposób. Nie wystarczyło byle jakie umocnienie. Dziś loki to takimi https://hairstyler.pl/ kosmetykami łatwo byśmy zatrzymały, a dawniej? Oj, miały panie na to sposoby, oj miały. Na pewno proste to nie było.
OdpowiedzUsuńW tamtym czasach takie fryzury nie były łatwe :) do zrobienia
OdpowiedzUsuńUważam, że krótkie fryzury są zawsze na topie. Nie jest to tylko trend jednego sezonu. Oczywiście wszystko zależy też od tego, co się komu podoba. W końcu wybór fryzury to kwestia indywidualna.
OdpowiedzUsuń