Przeczytałam gdzieś kiedyś, że ranking na zabawkę wszechczasów wygrał… patyk. Pamiętacie z dzieciństwa? Przydawał się do wszystkiego. Można nim było toczyć przedmioty i rysować światy na piasku, szturchać kolegę i strącać jabłka z drzew, a jeśli nie był idealnie gładki, łatwo w nim było dojrzeć zwierzęcą czy ludzką postać. Wystarczyło, że miał kilka wypustek po bokach i od razu mógł być lalą.
Właśnie taka prosta figurka z patyka, z zaznaczonymi nogami i głową, uchodzi za najstarszą polską lalkę. Odgrzebali ją archeolodzy w Wolinie i ma ona swoje lata, bo pochodzi z okresu między wiekiem IX a XII. Oczywiście, wcale nie musi być najstarsza, na pewno miała poprzedniczki, przecież jej egipskie koleżanki znajdowano w grobowcach sprzed dwóch tysięcy lat przed naszą erą.
Jak przypuszczam, lale istniały odkąd istnieją dziewczynki - czyli od zawsze. Nie wyobrażam sobie, by jakaś dziewczynka, nawet z prehistorii, nie miała tego kogoś, kto byłby od niej w pełni zależny, o kogo mogłaby się troszczyć, ale też wytargać za uszy i nakrzyczeć, kiedy trzeba. Kochamy je i strofujemy od wieków tak samo. Niezależnie od tego czy jest rok tysiąc siedemset któryś czy tysiąc dziewięćset któryś, tak samo je tulimy, ugłaskujemy, uciszamy i atakujmy w złości. Gdyby lale mogły mówić, powiedziałyby pewnie, że ich właścicielki prawie wcale się nie zmieniły. Za to one same - i owszem. Przeszły długą drogę od prostych figurek z kamienia, drewna, gliny i szmatek, po dzisiejsze cuda, które jedzą, siusiają, rosną i niewiele się różnią od prawdziwych niemowląt.
Pamiętam swoją ukochaną lalę z burzą wspaniałych, rudych loków, której godzinami przyglądałam się w sklepie, i tak dręczyłam rodziców, że w końcu dostałam ją na Gwiazdkę. Kochałam ją wieki całe (w dzieciństwie to mniej więcej parę tygodni), po czym w jakimś napadzie złości kompletnie ogołociłam ją z największego atutu, z jej loków. Została taka rudowłosa strzyga, z której wszyscy się śmiali. Dręczona wyrzutami sumienia, tylko bardziej ją pokochałam. Już nie chciałam innej. Do dziś leży w pudle, w życiu nie przyszłoby mi do głowy, by się jej pozbyć! Choć brzydka, powykręcana i całkiem goła, bo dawno zgubiła swoją piękną sukienkę z różą, wciąż jest pamiętana i kochana, jak tata i mama, jak ktoś z rodziny. O, la la, lalo! Zawsze byłaś dla dziewczynek kimś dużo więcej niż zwykłą zabawką!
Historycy, którzy dziewczęcych uczuć nie potrafią prześledzić ani za dobrze zrozumieć, bezpiecznie trzymają się faktów. Powiadają, że lale na trochę bardziej masową skalę zaczęto produkować dopiero w XVI i XVII wieku. Pojawił się papier mâché, tania masa plastyczna, idealna do formowania lalczynych główek i kończyn, do których doczepiano szmaciany korpus. Taka lala często dostawała fryzurę z prawdziwych włosów, zazwyczaj końskich, ale bardziej luksusowa także z ludzkich. Miała też malowaną buzię i sukienkę, skrojoną na wzór ubrania właścicielki. Dowodem sławny obraz Pietera Bruegla (starszego) "Zabawy dziecięce" z 1560 roku, na którym dziewczynki bawią się lalkami, podobnymi do nich jak dwie krople wody. Oto on:
Bodaj po raz pierwszy któryś z artystów zajął się udokumentowaniem rozrywkowych zajęć maluchów. I to jak profesjonalnie! Niemal jak encyklopedysta - na tym obrazie zidentyfikowano aż osiemdziesiąt dziecięcych zabaw. A gdzie lale? Szybko ich nie odszukacie, bo jak to u Bruegla, kłębi się tu dziki tłum małych ludzików, dlatego podpowiem: lale są obecne w lewym dolnym rogu (zbliżenie obok). I są takie, jak Pan Bóg przykazał - przypominają dziewczynki, które się nimi bawią, uformowane jak one i ubrane jak one, w długie spódnice, białe fartuszki i rogate czepki. Mają też podobny świat - swoje lalczyne domy z drewnianymi kołyskami, zydelkami i cebrzykami - wierne odwzorowanie tego w naturze.
W owych czasach istniały już zakłady rzemieślnicze zajmujące się produkcją zabawek - drewnianych, woskowych czy z papier mâché, ale na swój najlepszy czas lale musiały jeszcze trochę poczekać. I w końcu, po paru wiekach, ktoś odkrył Amerykę! Domyślił się, że kochana przez dzieci lala może być naprawdę wielkim przedmiotem pożądania. Pod warunkiem, że będzie skończenie doskonała.
|
Dziewiętnastowieczna lalka francuska |
No i przyszedł wiek XIX, w którym lale dostały swoje wielkie pięć minut. Właśnie wtedy pojawiły się prawdziwe cacka - panny z główkami z porcelany (a częściej ze szlachetnie matowego biskwitu) i z całą resztą jak z żurnala mód. Ach, jakie były piękne! Prawdziwe królewny - z podmalowanym fajansowym okiem, w błyszczących, atłasowych sukniach i rozłożystych kapeluszach, z pierścieniami loków à la cesarzowa Sissi, opadającymi na nieskazitelne, białoróżowe policzki.
Tak sobie myślę, że zwrot "porcelanowa cera" zaczął karierę właśnie wtedy, kiedy panny młodsze i starsze patrzyły z zazdrością na buzie idealnych maleńkich dam w wystawach kolonialnych sklepów. Tak musiała wyglądać sławna lala ze sklepu Wokulskiego, obiekt zachwytu nie tylko małych kobietek. Przecież to dorośli uznali ją za przedmiot na tyle piękny i cenny, że całkiem serio uczynili z niej bohaterkę procesu o kradzież.
Od dziewiętnastego wieku lala na dobre zadomowiła się też w historii malarstwa rodzajowego jako główny atrybut portretowanych dziewczynek - wszystkich, niezależnie od stanu. Ale co ja będę gadać, popatrzcie:
|
Blanche Jenkins, Cicho!, początek XX w. |
|
Jean Baptiste Greuze, Dziewczynka z lalką, 1750 |
|
Albert Anker, Rekonwalescencja, 1878 |
|
Anton Raufer-Redwitz, Zabawa z lalką, początek XX wieku |
|
Alcide Théophile Robaudi, Dziewczynka z lalką, 1888 |
|
Boris Kustodijew, Japońska lalka, 1908 |
|
Carlton Alfred Smith, Portret lalki, 1910 |
|
Charles Courtney Curran, Portret lalek, 1909 |
|
Émile Munier, Przyjaciólki, 1881 |
|
Edmund Adler, Kolacja!, pierwsza poł. XX w. |
|
Fritz Zuber-Buhler, Dziewczynka karmiąca lalkę, II poł. XIX w. |
|
Evert Pieters, Kolacja lalki, XIX w. |
|
Fritz Zuber-Buhler, Dziewczynka z lalką, koniec XIX w. |
|
Gad Frederik Clement, Zabawy dzieci, 1912 |
|
Jaroslav Spillar, Przerwa, 1890 |
|
Joseph Coomans, Stara lalka, XIX w. |
|
Konstantin Makowski, Portret Wielkiej Księżnej Marii Nikołąjewny, 1905 |
|
Auguste Renoir, Dziecięce popołudnie w Wargemont, 1884 |
|
Norman Rockwell, Doktor i lalka, 1929 |
|
Mścisław Dobużyński, Lalka, 1905 |
Wrzuciłam tu zaledwie małą część znalezionych obrazów z serii "dziewczynka z lalką", ale i tak sporo tego! Jak widać nasze dzieciństwo, przemierzane wespół z lalą, było dla artystów tak samo pociągające, jak dla nas. I chyba z takich samych powodów. Z dzieciństwem są nierozłącznie sprzężone wizje lalczynych światów, w których drewniane i gałgankowe kukiełki budzą się, by prowadzić swoje tajemnicze życie, dużo ciekawsze od naszego. Która z nas nie miała wrażenia, pewności nawet, że jej lala myśli, czuje, pragnie? I że po nocach, gdy my już zasypiamy, ona budzi się z letargu? Artyści chyba sądzilli tak samo, im zawsze było bardziej po drodze z dziećmi, nawet jeśli mieli już parę krzyżyków na karku. Może stąd się wzięło tyle pięknych dziewiętnastowiecznych historii z ożywionymi zabawkami w roli głównej? Pinokio, Dziadek do orzechów, baśń Andersena o baletnicy i ołowianym żołnierzyku - wszystko to próba wniknięcia w tajemniczy świat zabawek, który i dla dzieci, i dla wrażliwych dorosłych był magią.
|
Pierwsza Barbie z 1959 r. |
Dwudziesty wiek sporo popsuł w tym magicznym świecie. Na plus trzeba mu zapisać to, że "lale ze sklepu" przestały być luksusem. Pojawienie się celuloidu i plastiku sprawiło, że zabawki stały się tanie i powszechnie dostępne. Niestety, ich producenci postanowili przy okazji zająć miejsce dzieci i bajkopisarzy w wymyślaniu im świata. Do zaprojektowanej w 1959 roku Barbie wcale nie mam pretensji o to, że "promuje fałszywy obraz kobiecej urody", a jej wymiary nijak się mają do gabarytów prawdziwej kobiety. Lala Wokulskiego też ich nie miała, zapewniam! Niefajne jest to, że skradziono dzieciom marzenia. Barbie obrosła w nieskończoną liczbę dodatków, ma kolekcje strojów, domów, gadżetów, koleżanek, narzeczonych, są gry z Barbie i filmy o Barbie. Jak wymyślać jej kolejne wcielenia, skoro wszystkie już są - wyprodukowane, wycenione, zapakowane i tylko czekające, by je kupić? Jakiemu dziecku, leniwemu z natury (jak każdy z nas, ale one się z tym nie kryją), zechce się przy takiej zabawce uruchamiać własną wyobraźnię? Jest jasne, że jeśli tylko może, woli zaciągnąć mamę do sklepu.
Nie zamierzam jednak demonizować Barbie, bo koniec końców dzieci sobie z nią radzą. Nie mają problemu, by przeprowadzić ją z luksusu w świat zwykłych lalek, co zresztą wcale jej nie przeszkadza. Ubrana w szydełkową podomkę, Barbie siada do podwieczorku z misiami i jest z tego tak samo rada, jak z weekendu z Kenem na Kanarach.
|
Dolfie
- winylowa lala dla dorosłych |
Może też się pobawicie? Żaden wstyd. Jak świat światem istnieli tatusiowie bijący się o kolejki ze swymi synami i wiktoriańskie mamusie z upodobaniem meblujące lalczyne domki córek. Dziś robimy to samo, a nawet więcej - sprawiamy sobie własne lale do zabawy, chociaż w obawie, by nie być posądzonym o infantylizm, wolimy te zajęcia nazywać "kolekcjonowaniem" albo "stylizacją". Wymyśloną pod koniec lat 90. ubiegłego wieku japońską lalką Dolfie bawią się głównie dorośli. Niesamowitą karierę zrobił ten gładki i drogi kawałek żywicy (ceny dochodzą nawet do 1500 dolarów), który można dowolnie malować, ubierać, przebierać, zmieniać mu rysy, płeć, fryzury, akcesoria, wymyślać całą historię, a potem opowiadać o niej na spotkaniach kolekcjonerów o wyszukanych gustach.
Elitarna rozrywka? Oj tam, oj tam. To przecież zwykła lala! Lubicie ją, bo wciąż pamiętacie fakturę, kształt i zapach tej pierwszej, z dzieciństwa. Tej z pucołowatą buzią, w gałgankowej sukni i z pękami loków schowanych pod czepkiem. Ona wciąż gdzieś jest, zagubiona w pluszowym kurzu czasu, i myślę, że nadal o nas pamięta:
"Dziewczynce, co się moim bawi nieistnieniem,
Wdzięczna jestem, gdy w dłonie mój niebyt porywa,
I mówi za mnie wszystko, różowa natchnieniem,
I udaje, że wierzy w to, iż jestem żywa".
|
Elliot Bouton Torrey, Dziewczynka z lalką, XX wiek |
Źródła: "Dawne i współczesne zabawki dziecięce", red. Dorota Żołądź-Strzelczyk, Katarzyna Kabacińska, Poznań 2010, Wikipedia
Fragment wiersza na końcu pochodzi z "Lalki" Bolesława Leśmiana
Zdjęcia: Web Gallery of Art, Wikimedia Commons,wikigallery.org,, wikipaintings.org,, artrenewal.org
Ostatnio zbzikowałam na punkcie starych lalek! ;) Nigdy bym siebie nie posądzała, że na stare lata będę chciała się nimi otaczać! ;) Mam kilka przedwojennych, dla mnie są one piękne i zachwycające dla innych jak ja to mówię strachy na lalki! ;) Nie obawiam się ich bo jestem wiktoriańską duszyczką i horrory są dla mnie ekscytujące! ;) Jedno co mi się nie podoba, że są bardzo drogie! Antyczne są i chyba pozostaną w sferze moich marzeń....
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten ciekawy wpis!
Uściski przesyłam!
Czymś, co odchodzi w niepamięć jest też własnoręczne robienie lalek. Pamiętam, że jako dziecko (wnuczka krawcowej) miałam całą serię gałgankowych lalek - pokracznych, z włosami z włóczki i własnoręcznie wykonaną garderobą i malowanymi buziami, które kochałam bardziej niż kiedykolwiek jakąkolwiek Barbie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja w dzieciństwie robiłam pajacyki na drutach i szydełku, potem wypychałam watą i to właśnie one były ulubione, przez długie lata...
UsuńOjjj jest pełno zdolnych Duszyczek w świecie blogowym co szyją przepiękne lalki, tlidy, aniołki! Więc chyba nie ma co się obawiać, że rękodzieło tego typu będzie zapomniane! ;)
UsuńSzkoda, że tak późno trafiłam na tego bloga, teraz czeka mnie duuużo nadrabiana, bo historia związana z kobieca tematyką to coś co bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńA w temacie, to zawsze marzyłam o porcelanowej laleczce ale prawie zawsze trafiały mi się takie w typu barbie.A jedyna lalka, której się nie wywaliło, to taka, która ma obecnie ze 40 lat i należała jeszcze do mojej kuzynki a potem do mnie, do tej pory mam do niej sentyment.
Jakiś czas temu można było kupić w kioskach taką serię kopii dziewiętnastowiecznych lalek. Bardzo ładne i pieczołowicie wykonane panienki.
OdpowiedzUsuńChociaż ja tam wolę misie!:)
Witaj Andromedo,
OdpowiedzUsuńjestem nową, ale już wierną czytelniczką. trafiłam tu, jak chyba większość, przez przypadek. akurat szukałam Lady Godivy, Twój blog wyskoczył mi i.. wsiąknęłam. piszesz niesamowicie ciekawie i chociaż zawsze interesowałam się historiami, o których na historii się nie mówi, to dzięki Tobie nie tylko poznałam ich więcej, ale jeszcze bardziej pokochałam. uwielbiam dociekać i myszkować w historii ( zwłaszcza kobiet ) i ten blog nasyca moją chciwość w poznawaniu przeszłości.
dziękuje Ci i proszę pisz częściej! (a jeśli mogę coś zasugerować, bo wydaje mi się być ciekawą postacią Elżbieta Aniela Małgorzata Bowes-Lyon, napisz o niej, jak znajdziesz czas :> )
pozdrawiam serdecznie. : )
Droga Andromedo,
OdpowiedzUsuńosoby które mogłyby Cię zainteresować
generał Elżbieta Zawacka "Zo" oraz Konstancja Markievicz :)
Przepadam za Twoim blogiem
Witam Czytelniczki stare i nowe. Bardzo dziekuję za ciekawe opinie i sugestie tematów, i cieszę się, że znalazłyście chwilę, by zajrzeć, choć w tym momencie święta pewnie już nieźle dają w kość. Życzę Wam jak najlmilszych!
OdpowiedzUsuńCiekawy temat bloga i równie interesujący wpis ( jak i wszystkie). Będę częściej zaglądać! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa kolekcjonuję lalki i absolutnie przed nikim się z tą frajdą nie kryję :) do tego studiuję malarstwo - także jestem Ci ogromnie wdzięczna za ten post, w którym połączyłaś obie tak bliskie mi tematy. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńObowiązki zawodowe od czasu do czasu rzucają mnie do Bazylei. Miasto niewielkie ale ciekawe bo spotykają się tam trzy państwa a Ren jest tak czysty, że kąpiele w nim są na porządku dziennym. Jednak najciekawsze w Bazylei jest pewien budynek przy Barfüsserplatz – Spielzeug Welten Museum czyli największe w Europie Muzeum Zabawek i Lalek. Odwiedziłam jej już dwa razy i nawet zastanawiałam się, czy o azyl tam nie poprosić. W zgrzebnych czasach PRL-u, w którym przeżyłam dzieciństwo, nie było zabawkowych fanaberii. Jedynego pluszowego misia… zgniłam, robiąc mu z uporem maniaka zastrzyki w jego trocinowe trzewia, jedyną lalkę ostrzygłam na skina a wymodloną barbie zjadł pies koleżanki i żadne liftingi nie pomogły. Nie dziwota więc, że po Spielzeug Welten Museum chodziłam jakbym cofnęła się w czasie i miała na własność wszystko to, czego nie miałam. Domki, ba! całe miasta dla lalek z apteką, krawcową, kwiaciarnią i powozem konnym włącznie. Stosy misiów różnistego umaszczenia, pierwociny interaktywnych zabawek, miniatury eleganckich serwisów obiadowych, misternie wykonane mini-kuchnie, mebelki, pozytywki. Długo by opowiadać. No i takiego samego wzruszenia doznałam czytając ten tekst o lalach, okraszony ilustracjami tak pięknymi, że nawet PRL da się zapomnieć. Dziękuję :) Za cały blog też.
OdpowiedzUsuńOjej, jaka piękna historia. Tak się cieszę, że sprowokował ją ten wpis. Dziękuję.
UsuńWitam serdecznie! Blog jest fantastyczny, gratulacje!
UsuńW Spielzeug Welten w Bazylei co prawda nie byłam, ale za to odwiedziłam Arnstadt w Turyngii i tamtejszą kolekcję lalek i domków lalczynych Mon plaisir - można wsiąknąć na kilka godzin i wzdychając oglądać wszystkie warstwy społeczne i ich życie odzwierciedlone w miniaturze. Polecam!
Aniki
dziękuję za nostalgiczną i melancholijną podróż w czasie...
OdpowiedzUsuńlubię biografie - jak miło, że ktoś pomyślał i o nieistniejących
a tak nam potrzebnych stworzeniach...
pozdrawiam cieplutko...
Przepiękny wpis! Ja uwielbiałam w dzieciństwie lalki - jako malutka lalki - dzieci, ale potem, jako starsza już dziewczynka, calymi dniami bawiłam się lalkami Barbie i wcale nie uważam, żeby zabawa Barbie wymagała mniej wyobraźni... Moje lalki miały imiona, zwierzęta (niektóre robione z plasteliny), miały swoje biografie, zawody, pasje, charakterki, były w pełni ludzkie ;) Sama szyłam im też sukienki i spódniczki, uszycie bardziej skomplikowanych elementów garderoby było niestety niewykonalne z moim brakiem umiejętności. Do dzisiaj mam kilka moich dawnych lalek i nie chcę się ich pozbywać: może będę miała kiedyś córki, które na nowo odkryją magię lalek.
OdpowiedzUsuńMam też jeszcze jedno skojarzenie literackie: Emilkę, lalkę Sary Crewe z "Małej księżniczki", która zawsze była dla Sary prawdziwie bliska przyjaciółką, nawet wtedy, kiedy dziewczynka zaczęła dorastać, a warunki, w jakich żyła, urągały ludzkiej godności. Emilka, wymarzona lalka, była zawsze przy Sarze, żywa dzięki wyobraźni właścicielki.
Jakie to znamienne,swoją drogą,że tak wiele obrazów, które tutaj zaprezentowałaś, mają tytuły dotyczace lalek właśnie, a nie dziewczynek, które te lalki tulą, karmią, noszą na rękach. Jakby to dziewczynki były dodatkiem do lalek... które mają w sobie coś magicznego i nizwykłego, co pobudza wyobraźnię, także te plastikowe barbie , spoglądające na nas ze sklepowych półek. Wszystko zależy od wyobraźni właścicielki...
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za piękny wpis!
alessandra
A ja dziekuję za ten piękny komentarz. Bardzo ciekawa uwaga o lalkach na obrazach - rzeczywiście, pokazywane są tak, jakby były najważniejszym tropem, kluczem do dziewczęcego świata.
UsuńSerdecznie pozdrawiam
" Portret Wielkiej Księżnej Marii Nikołąjewny" - jak dla mnie to ilustracja do "Małej księżniczki" Benett :)
OdpowiedzUsuńOla
Nawiązując do magicznej mocy lalki, moją ulubioną baśnią jest rosyjska "Wasylisa Przepiękna". Tutaj w wersji angielskiej
OdpowiedzUsuńTakiej historii o lalkach to nigdy jeszcze nie słyszałem. Bardzo fajnie opowiedziane. Może niedługo będą historie i legendy o https://achdzieciaki.pl/pojazdy-hot-wheels-197
OdpowiedzUsuńHistoria lalek jest bardzo długa i na pewno burzliwa. Ciekawe ile na świecie jest lalek zabawek? Na razie u moich dzieci króluje lalka Barbie wraz z kamperem z https://modino.pl/_blog/140-Wymarzony_kamper_Barbie.html i inne lalki poszły w odstawkę.
OdpowiedzUsuń