Przewodziła batalionowi Dysk - był to jedyny powstańczy oddział złożony z samych kobiet. Nie słyszałyście? Ja do niedawna też nie, w szkole nie uczyli. Bataliony Zośka, Parasol, zgrupowania Radosław, Żywiciel, Chrobry - te nazwy znamy jak pacierz, wymieniamy na jednym oddechu. O Dysku mają pojęcie tylko ci, którzy trochę głębiej siedzą w temacie, czyli mniejszość. Powołano go w Armii Krajowej już w 1942 r. jako oddział dywersji i sabotażu kobiet (stąd nazwa). A to dlatego, że było strasznie dużo dziewczyn, które nie miały ochoty być wiecznie spychane do formacji pomocniczych, ale robić to, co chłopaki - strzelać, wysadzać mosty, zdobywać broń. Chciały mieć własny oddział, a w dodatku mogły liczyć - nie zgadniecie - na całkiem profesjonalną kobiecą kadrę.
Szefową Dysku została Wanda Gertz (ps. Lena), żadna tam młódka, jak większość jej oddziału, tylko kobieta grubo po czterdziestce i z życiorysem prawdziwego żołnierza. Historyczka Anna Nowakowska, która kilka lat temu napisała o niej książkę, twierdzi, że Wanda po prostu urodziła się żołnierzem. Ale co się dziwić. Przyszła na świat w domu powstańca styczniowego, wyrosła w kręgu tych wszystkich zaraźliwych opowieści o zrywach, wojnach i powstaniach, gdzie o wartości człowieka przesądza szabla w dłoni i gotowość do bitwy o swój kraj. Nie trzeba mieć dużo lat, żeby dać się uwieść. Mała Wandzia bawiła się żołnierzykami, których miała w pudełkach sto razy więcej niż lalek i marzyła, by w przyszłości jak oni siedzieć na koniu i nosić taką samą piękną, kolorową czapeczkę.
Wanda w rogatywce - wymarzonej od dzieciństwa pięknej czapeczce |
Nie odesłano. I miedzy innymi z tych powodów lubię to młode wojsko Piłsudskiego - dobrze wiedzieli, że zgłaszają się do nich dziewczyny, szurnięte patriotki, a mimo to nie wyrzucali ich za drzwi. Jasne, mieli zakaz zabierania kobiet na front, ale… eee… takiego Żuchowicza i paru innych -iczów chyba to nie dotyczy? Bardzo często wszystko kończyło się tak, jak w przypadku Wandy: wiemy, co i jak, ale postaramy się znaleźć „morowego oficera”, który zabierze cię na front.
No i znaleźli. No i ją zabrał. No i poszła bić się o Polskę, no i ją wywalczyła. Wcale nie tkwiąc, jak zazwyczaj kobiety, w szpitalach czy obozowych kuchniach. Biła się w 2 baterii haubic, siedziała w ziemiankach, przeżywała takie samo frontowe piekło, jak mężczyźni. Głupio to brzmi, ale było tak, jak w marzeniach.
Już w wolnej Polsce ppor. Wanda Gertz została komendantką II Ochotniczej Legii Kobiet w Wilnie. Była to kolejna formacja pomocnicza (aprowizacja, sanitarka, te rzeczy), ale podczas wojny z bolszewikami, w czasie walk o Wilno, dziewczyny poszły z karabinami na front. O tych 250 kobietach broniących miasta opowiedział wtedy całemu światu reporter „The Times”. „Dowódca - pisał - kobieta oficer, nazwiskiem Goersz, lat 25, miała romantyczną karierę. W 1914-1915 spędziła 8 miesięcy walcząc u Piłsudskiego na froncie galicyjskim w regimencie artylerii przebrana za chłopca. Przystojna i bystra w zachowaniu”. Teraz już nie musiała przebierać się za chłopca, nosiła mundur kobiecego batalionu - kurtkę khaki, niebieską spódnicę i wysokie buty. Za udział w tej wojnie dostała Krzyż Virtuti Militari. I awans na porucznika. We wniosku o odznaczenie napisano: „Porucznik Gertzowa sama jedna konno patrolowała dniem i nocą okolicę, wielokrotnie ostrzeliwana przez ukrytego w lasach nieprzyjaciela” i to dzięki „jej energii dowództwo odcinka było zawsze dokładnie poinformowane o sytuacji ".
Po wojnie Legię rozwiązano, kobiety z wojska wyrzucono, ale Wanda i jej frontowe koleżanki nie zamierzały się poddawać. Może jeszcze nie było w armii miejsca dla dziewczyn, ale kto powiedział, że tak będzie zawsze? W miejsce zlikwidowanej OLK-i powołały Przysposobienie Wojskowe Kobiet, paramilitarną organizację, która miała kształcić im kadry. To był wielki ruch - miał w swoich szeregach ponad 47 tysięcy członkiń. Czy mogły się spodziewać, jak szybko ich umiejętności po raz kolejny zweryfikuje historia?
Wraz z wybuchem II wojny światowej karny żołnierz Wanda Gertz staje do obrony Warszawy, a potem stawia się jako „Lena” w ZWZ-AK. I tam właśnie od 1942 r. zaczyna dowodzić kobiecym oddziałem dywersji i sabotażu. Dziewczyny z Dysku kończą kurs podchorążówki i do roboty. Zaczynają od gazowania kin, rzucają zapalniki na wagony transportu wojskowego, wysadzają tory i mosty. Robią to, co koledzy. Rozpracowywanie i wyroki na gestapowców to też ich zadania. Mają swój udział także w tej najsłynniejszej akcji - likwidacji kata stolicy, szefa warszawskiego dystryktu SS Franza Kutschery.
W Powstaniu Warszawskim Dysk walczy w zgrupowaniu Radosław. Wanda sceptycznie patrzy na ten młodzieńczy zryw - za dużo już widziała na kolejnych frontach, by nie przewidzieć, jak krwawy będzie finał. Bo jest jak w powstańczej piosence - „walczyć nie ma czym”. W godzinie „W” czterdzieści dwie podkomendne Wandy Gertz mają 14 pistoletów i jeden ręczny karabin maszynowy. No prawda, są jeszcze butelki z benzyną. Ale z tym na czołgi? Wanda wie, że jej główne zadanie to uchronić dziewczyny przed łatwą śmiercią. Wydaje im tysiące zakazów i obostrzeń, niektóre tego nie wytrzymują, uciekają do męskich oddziałów, gdzie nikt nie będzie tak się o nie trząsł.
Dysk w czasie powstania przechodzi szlak bojowy od Woli po Stare Miasto i Czerniaków. Ginie jedenaście dziewczyn, dziewięć zostaje rannych. Zważywszy na gigantyczne procentowo straty powstańczych oddziałów, chyba się Wandzie udało wykonać zadanie.
Po upadku powstania kobiety po raz pierwszy w historii zostają uznane za jeńców wojennych. Wanda Gertz - od 23 września 1944 major Wojska Polskiego - dostaje nowe zadanie. Ma zająć się organizacją stalagów, oflagów i obroną praw przetrzymywanych tam kobiet. Przechodzi kolejno przez obozy w Ożarowie, Lamsdorf, Muhlberg, Molsdorf, Blankheim. I znów wywiązuje się z zadania - współwięźniarki mają w niej najlepszą opiekunkę, skoro zapamiętują głównie z niezliczonych skarg i zażaleń, jakimi bez przerwy nękała niemiecką komendanturę.
Mjr Wanda Gertz |
*
Nadałam temu postowi tytuł „Dyskobolka”. Myślałam nie tylko o powstańczym oddziale kobiet, ale także o sławnej rzeźbie Myrona. Wanda była trochę jak ten atleta z greckiego posągu, którego siłę i moc najlepiej obrazuje totalny spokój i koncentracja tuż przed rzutem. Prawdziwa moc - w czymkolwiek: sporcie, pracy, walce - nie potrzebuje widowiskowych gestów.
A my - słabeusze - dziś, jak co roku, zatrzymamy się na ulicach o 17.00 w hołdzie dla bohaterów płonącego miasta. Pamiętajmy wtedy o nich wszystkich - i o dziewczynach biegnących z butelkami pod czołgi, i o żołnierkach, których życie wymyka się łatwym romantycznym legendom.
Źródła: Anna Nowakowska, Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu, Kraków 2009
Fotografie ze zbiorów Muzeum Postania Warszawskiego
Dziękuję za pamięć. Dziękuję za kobiece spojrzenie na kobiece Powstanie. I za inne super wpisy - każdy jak perełka.
OdpowiedzUsuńMoja babcia Hanka była zwykłą sanitariuszką w zgrupowaniu Chrobry II. Zginęła 11 sierpnia przy Dworcu Pocztowym. Dziadek tez zginął w Powstaniu - osierocili troje dzieci - mój ojciec był najmłodszy. Byli też w mojej rodzinnie inni powstańcy i powstanki też, choć żadna w Dysku. Za to jeden - Lech Zaborski w Radosławie - ten sam szlak co Wanda - może się znali? Wspominam ich na swoim blogu. Serdecznie pozdrawiam, Beata
A ja dziekuję za ten komentarz. Przeczytam poruszający wpis na blogu, zdaje się, dużo nas przeczytało, Twoja pamięć jest więc już - jak chciałaś - także naszą pamięcią.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję za naszą pamięć. I czekam na nowe jakże ekscytujące historie z historii. I pomyśleć, że w podstawówce nie przepadałam za lekcjami historii. :)
UsuńO, dobrze, że napisałaś o Wandzie Gertz. Coś więcej za nią stoi niż odwaga na granicy obłędu. Mnie już szczerze mówiąc mąci się w głowie od tych panien z powstania i dziewczyn wojennych z biografiami jak dwie krople wody, posyłanymi na bezmyślną śmierć.
OdpowiedzUsuńMoże to niefajnie, że dziś o tym wspominam, ale właściwie kiedy jeśli nie dziś?
Wspaniała kobieta, nic dodać nic ująć, trochę brakuje takich ludzi dziś, takich normalnych, odważnych a nie zdziwaczałych i rozpieszczonych a czasami rozwydrzonych.
OdpowiedzUsuńDroga Pani na podstawie danych z wikipedii, które Pani podała - 42 osoby (hmm a nie kobiety, gdzie ty powstanki) to straty w rannych i zabitych sięgaja 50% - to rzeczywiście mało prawda?
OdpowiedzUsuńCudowny wpis, wstyd się przyznać pierwszy raz słyszę o Wandzie Gertz, dziękuję Ci za piękne przedstawienie losów tej odważnej kobiety. Podziwiam ją całym sercem!
OdpowiedzUsuńWspaniały artykuł, wspaniała postać! Dlaczego tak mało o Niej wiemy...
OdpowiedzUsuńCzytam z zapartym tchem. Zostanę tu na dłużej, żeby poczytać te wszystkie fascynujące historie. Pozdrawiam Monika :)
OdpowiedzUsuńŻyczę przyjemnej lekury, pozdrawiam!
Usuńz męskiego punktu widzenia:
OdpowiedzUsuńfajna biografia, bardzo współczesna, mam wrażenie bardziej niż większość dzisiejszych kobiecych biografii
zastanawia mnie, czemu takich osób feministki nie biorą sobie na sztandary
pawel
Owszem biorą! Zajrzyj do 5 tomów "Przewodniczek po Krakowie Emancypantek" Fundacji Przestrzeń Kobiet (za darmo, tylko koszty wysyłki, I tom on-line). Jest też świetna książka Weroniki Grzebalskiej "Płeć powstania". Polecam
UsuńNiezwykle ciekawa historia, zwłaszcza że też nie słyszałam o niej do tej pory. Ale co zrobić, mimo że wojna (szkoda że w takich okolicznościach) zrównała wszystkich, to zaraz po jej zakończeniu zostanie tylko całowanie łapek i podśmiechiwanie za plecami.
OdpowiedzUsuńJak teraz patrzy się na szeregi AK, to widzi się tam masę odważnych, wspaniałych kobiet. Budująca, choć opowiedziana w tragicznych okolicznościach, historia, dziękuje za ten wpis.
Umiesz faktycznie opowiadać, zgadzam się, że wiele osób nie umie ładnie opowiadać o historii, tych która nie dotyczy ich samym, ale Ty z pewnością do nich nie należysz. Piszesz śmiało, ciekawie i lekko - a to aż samo się czyta :)
OdpowiedzUsuńW niektórych blogach pod każdym postem pojawia się sympatyczne zdjęcie z uwagą "Kocham komentarze". Zrobiłabym to samo u siebie, tylko nie wiem, jak :) A serio - serdecznie Wam dziękuję za opinie. Są dla mnie bardzo ważne - i takie miłe, jak te tutaj, i te, w których dostaję po głowie. Czasem brakuje czasu, żeby na każdą odpowiedzieć, ale wszystkie czytam uważnie. Ja naprawdę kocham komentarze! Serdecznie pozdrawiam Autorów
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję wiedzy, pomysłowości, oryginalnego podejścia do tematów i sugestywnego ilustrowania postów. W ramach reklamowania Pani bloga, przekopiowałam jeden z wpisów na mojego. Post nosi tytuł: "Wściekłam się na kroplę". Różnica w kompozycji tekstu i obrazu wynika z użycia różnych motywów. Mam ogromną nadzieję, że to Pani nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńŻyczę sukcesów w każdej dziedzinie życia.
Pozdrawiam
Iwona Horodek
Oczywiście, że mi nie przeszkadza, przeciwnie, jest mi bardzo miło!
UsuńTekst o Tekli był pierwszym wpisem na tym blogu. Też się wściekłam jak Pani, że historii tak strasznie łatwo zapomnieć o kobietach i że wiele z nich, nawet wybitnych, jest dla nas kompletnie anonimowa. Istnienie niektórych odkryłam dopiero teraz, szukając tematów do bloga.
Cieszę się z reakcji Czytelniczek, bo najwyrażniej jest to nasza wspólna wściekłość :).
Serdecznie pozdrawiam!
Bardzo ciekawy i blog a ten wpis w szczególności :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie najmocniejsze są te zdjęcia!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że opisujesz historię kobiet, która jest zapomniana i pomijana. Może także z powodu tego, że same kobiety się nie promują, nie piszą o swoich koleżankach książek. Są za skromne przez to są pomijane.
OdpowiedzUsuńSam Aleksander Kamiński powiedział, że w swoich książkach o harcerstwie skupił się na mężczyznach, mimo, że kobiety w tamtych czasach niczym nie ustępowały mężczyznom w walce. Pozdrawiam serdecznie.
To jest dopiero historia na film! Wspaniały wpis, jak i cały blog. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSuper wpis! Może następne na tapetę: bohaterki bojowców PPS? :-) Na pewno Krahelska i Aleksandra Piłsudska. Temat bardzo fajny do opracowania, ja się natknąłem na niego w czasie lektury "Polskich terrorystów" Wojciecha Lady. To też były bohaterki co nie miara, przenosząc pod sukniami browningi czy dynamit - do tego trzeba mieć nerwy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDawno nie było nowego posta, mam nadzieję, że to tylko zaabsorbowanie czym innym, a nie porzucenie bloga? :)
OdpowiedzUsuńŻadne porzucenie, proszę się nie martwić. Po prostu powstaje książka i totalnie brak czasu. Ale wracam z końcem listopada, z nowymi wpisami. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńMożna zapytać, jaki tytuł/tematyka? Bardzo się cieszę i pozdrawiam również.
UsuńBliskie to będzie temu, o czym traktuje blog - i to na razie wszystko, co mogę powiedzieć, bez narażenia się wydawcy :) Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję za pamięć!
UsuńProszę koniecznie poinformować, kiedy będzie dostępna :).
UsuńDziękuję i pozdrawiam również i życzę powodzenia w pracy :).
Witam, i jak idzie praca nad książką? Pół roku bez wpisu! :(
UsuńPrzeszacowałam siły, praca zajęła więcej czasu niż myślałam, ale wreszcie widać metę. Do końca lutego jeszcze będę nią pochłonięta, a potem wracam na bloga. Ostatecznie i nieodwołalnie :).
UsuńWreszcie będziesz tam gdzie Cie czekają :))
UsuńMaria Gertz dostala sie do niewoli jenieckiej do Oflagu obozu dla kobiet- oficerow Molsdorf w Turyngii
OdpowiedzUsuńwraz z 390 kobietami " oficerami" i 9 ordynansek. Jedna ordynaska byla corka Montera.
Podoficerowe-szeregowe umieszczone zostaly tzn zebrane z czterech obozow meskich w grudniu 1944 w obozie - Stalagu w Oberlangen przy granicy holenderskiej w Emsland. Bylo tu 1721 akaczek. Urodzilo sie 9 dzieci. Stalag Oberlangen VIC zostal wyswobodzony 12 kwietnia 1945 roku przez patrol Polskiej Dywizji Pancernej generala Maczka.......General Maria Witek po Powstaniu Warszawskim 44 - 2 pazdziernika 44 wyznaczyla oficerki , ktore mialy sie opiekowac mlodszymi. W obozie Oberlangen zatajnily stopnie oficerskie.Np, Irena Mileska....(.....)
Film o konspiracji przedpowstaniowej, udzialu w Powstaniu Warszawskim 44 i pojsciu do niewoli jenieckiej jako kombatantki to film Paula Mayera pt, " Konspirantinnen", lub " Konspiratorki"
OdpowiedzUsuńmorhofer-wojcik@web.de
Nie podobał mi się w ogóle ten film.
OdpowiedzUsuńFilm jest kiepski.
OdpowiedzUsuńFaktycznie nie jest to najlepszy film.
OdpowiedzUsuńKiedy będzie nowy post? :(
OdpowiedzUsuńJuż niebawem, potrzebuje jeszcze paru wieczorów, by się pojawić, w weekend najpóźniej.
UsuńBlog jest sprawą bardzo rozwiązłą i trzeba przeznaczyć sporo czasu na dopełnienie go odpowienimi zjęciami i stylem. Ten blog mi się podoba!
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani Andromedo, jestem pod wrażeniem Pani stylu pisarskiego. Historia mnie wciąga, że przepadam w niej zawsze... ale Pani "pisanie", swoboda, jednoczesna wyjątkowa sztuka poruszania się po historycznych zawiłościach. Dziękuję, że przez Panią i dla Pani "zmarnowałam" całą noc i jeszcze zabrakło czasu, by przemierzać z Panią i Pani bohaterkami świat, który tak naprawdę powstaje przez kobiety i dzięki nim. Historia zawsze jednak bardziej nastawia reflektory na mężczyzn. Są "roznosicielami życia i śmierci", ale to oni piszą historię. Kobiety w niej toną. Dzięki Pani i takim jak Pani piszącym, świat dopiero wtedy nabiera sensu, kolorytu i smaku. Proszę pisać. !. Chyba nie zrobiła sobie Pani wakacji na "święty nigdy", /nie widzę nowych wpisów/, bo tego nie przeżyję. Pozdrawiam. Pozostająca na głodzie wiedzy i aury, którą roztaczają Pani opowieści, konterfekty bohaterek, które rozbudzają i pobudzają twórczą wyobraźnię... żądna wypraw do przeszłości, z szacunkiem dla Pani Katarzyna Barbara Maria Luiza Łuk Rodziewiczówna ze stepów Mandżurii.
OdpowiedzUsuńSzkoda,ze nikt nie zrobil filmu o tej niezwyklej kobiecie! To holywoodzki temat. Ale, mu Polacy nie potrafimy promowac naszej historii. Film (marny ) o Zabinskich,ktorzy ukrywali Zydow w warszawskim ZOO zrobiono w Australii. Szkoda
OdpowiedzUsuńTo faktycznie była niezwykła kobieta. Fajnie że o niej wspomniano i napisano taki ciekawy artykuł na tym blogu. Brakuje mi tylko tutaj jakiś ciekawych zdjęć.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wspomniano o tej kobiecie, szkoda tylko, że nie ma jakichś ciekawych zdjęć.
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych artykułów.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńKiedy mogę spodziewać się kolejnych wpisów? :)
OdpowiedzUsuńWspaniała kobieta, nic dodać, nic ująć. Trochę brakuje takich ludzi dziś, takich normalnych, odważnych, a nie zdziwaczałych czy rozpieszczonych, a czasami rozwydrzonych. To prawda, że osoby o otwartym umyśle i silnym charakterze potrafią przynieść wiele pozytywnych zmian w otaczającym świecie. Ich odwaga i autentyczność są niewątpliwie inspirujące.
OdpowiedzUsuńTo dla mnie fantastyczna informacja, że te zdjęcia wywarły na Tobie takie wrażenie! To zawsze miłe usłyszeć, że moja praca jest doceniana i przekazuje emocje.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wspomniano o tej kobiecie - jej historia zasługuje na uwagę. Szkoda tylko, że brakuje ciekawych zdjęć, które mogłyby uzupełnić opowieść i dać nam lepszy obraz jej życia i dokonań.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych artykułów! Twoje publikacje są zawsze interesujące i inspirujące, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne teksty.
Super wpis! ;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTo wspaniałe, że ta kobieta została wspomniana, co świadczy o jej znaczeniu lub osiągnięciach. Szkoda jednak, że brakuje ciekawych zdjęć, które mogłyby dodatkowo uatrakcyjnić informację lub historię z nią związaną. Mam nadzieję, że w przyszłości pojawią się fotografie, które pozwolą nam lepiej poznać tę inspirującą osobę.