To całkiem jak Polacy, prawda? Pewnie tak właśnie myśli Lisinka i już wie, czego oczekują od niej w nowej ojczyźnie. Idzie za radą Andersena i maluje obraz, ten, który widzicie niżej: jasnowłosą dziewczynę z flagą i mieczem w dłoni, idącą przez pole dojrzałych zbóż. Nazywa go po prostu "Danmark" - Dania.
Dania, 1851 |
Elżbieta Baumann Jerichau, autoportret z 1850 r. |
W dzieciństwie mówią o niej "dzika". Jest dzieckiem utalentowanym i inteligentnym, ale też upartym i krnąbrnym, co jak wiadomo wyjątkowo często idzie w parze. Na szczęście nikt w rodzinie nie stara się jej przykroić za wszelką cenę. Wyrywa się w świat, żeby studiować malarstwo? Proszę bardzo. Jej tatuś Filip Adolf Baumann, zamożny warszawski przedsiębiorca, właściciel fabryki kart do gry, nie staje w poprzek pragnieniom córki. W 1838 roku dziewiętnastolatka wyrusza do Düsseldorfu, wtedy jednego z ważniejszych ośrodków sztuki w Europie. Po paru latach nauki mała Polka, jak ją tam nazywają, czuje się już na tyle pewnie, że może zacząć szukać kolejnego "pięknego brzegu". Wybiera Włochy. Niezbyt oryginalnie, wszyscy malarze jeżdżą do Włoch, ale Lisinka naprawdę spotka tam swoje przeznaczenie.
Jens Jerichau na portrecie namalowanym przez żonę, 1846 |
Przez kilka następnych lat żyją jak we śnie, kochając się i pracując. We Włoszech krystalizuje się styl Elżbiety, znakomitej portrecistki, który z czasem stanie się jej znakiem rozpoznawczym. Kocha malować włoski karnawał i szykujące się do zabawy smagłe, ciemnowłose i ciemnookie dziewczyny, wystrojone w swoje papuzie suknie. W przeciwieństwie do kobiet z północy one nie chowają się w stonowanych szarościach i perłowych bielach; wybierają amaranty, szkarłaty, turkusy. Raj dla malarza!
Dwie Włoszki szykujace się na karnawałowy bal, 1850 |
Czarnowsłosa piękność w turkusowej sukni, dokładna data nieznana |
Jensowi proponują profesurę w kopenhaskiej Akademii Sztuk Pięknych i oboje wyjeżdżają do Danii. Dla Lisinki to kolejny brzeg, ale czy będzie piękny? Jens od początku jest w to małżeństwo zaangażowany mniej niż ona. Ona wciąż jest w niego wpatrzona, on miewa kochanki. On jest artystą, pochłoniętym wielką sztuką, ona musi zadbać o dom i pęczniejącą rodzinę. Rodzi mu dzieci - dziewięcioro! - i pewnie dlatego, z powodu dzieci, się nie buntuje. Gdy on goni Muzy, ona szuka zarobku. Mała Polka zmienia się Matkę Polkę (namaluje zresztą taki obraz, zobaczycie go niżej) i pracuje już niemal wyłącznie dla pieniędzy, przyjmując zamówienia na portrety królewiąt, książąt i różnych znakomitości.
Ale spokojnie, to jeszcze nie ostatni brzeg! Praca z VIP-ami wyda owoce! Niektóre kontakty przerodzą się w przyjaźnie, jak z ten ze sławnym bajkopisarzem Andersenem, inne umożliwią Lisince najbardziej niezwykłą artystyczną przygodę jej życia.
Hans Christian Andersen, 1850 |
Duński książę Fryderyk, 1852 |
Olga, królowa Grecji, 1868 |
Andersen czytający bajki dzieciom Elzbiety, 1862 |
Namalowany przez Lisinkę w 1865 r. portret braci Grimm dziś uchodzi za ich najsłynniejszy wizerunek. Kiedyś znalazł się nawet na tysiącmarkowym banknocie |
Ten egzotyczny i pieprzny temat był bardzo modny wśród artystów pruderyjnej epoki wiktoriańskiej, tyle tylko, że wizerunki sułtańskich hurys na efektownych płótnach rodziły się wyłącznie w wyobraźni malarzy. Do wschodnich haremów nikt z Europejczyków nie miał wstępu. A Lisince się udało!
Uzbrojona w listy polecające od europejskich książąt (m.in. od duńskiej księżniczki Aleksandry, późniejszej królowej brytyjskiej) w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych rusza w rejs po Bliskim Wschodzie i Imperium Osmańskim. Portretuje egipskie hurysy, tureckie księżniczki, zmysłowe odaliski. Jest pierwszym artystą z Europy, który życie haremu może malować z natury.
Wschodnie obrazy Lisinki budzą ciekawość, czasem niezdrową. Nieskrywany erotyzm tych płócien sprawia, że wiele z nich na całe lata zamknięto na cztery spusty w muzealnych magazynach, uznając je za gorszące, i pokazano dopiero całkiem niedawno.
Dziewczyna sprzedająca ceramikę, 1876 |
Egipcjanka z dzieckiem, 1878 |
Syrena, 1863 |
Egipcjanka z okolic Gizy, 1876-78 |
Matka Polka, 1857 |
Lisinka przy pracy |
Pięknie, dzięki Tobie znowu dowiedziałam się czegoś ciekawego. Fakt nigdy o niej nie słyszałam, "wschodnie" portrety są super.
OdpowiedzUsuńSama dowiedziałm się o niej całkiem niedawno i zachodziłam w głowę, dlaczego takie osoby uciekają nam z historii. Też lubię te jej wschodnie klimaty!
UsuńInteresujace! Rowniez nie wiedzialam o istnieniu tak utalentowanej artystki, byla piekna kobieta.
OdpowiedzUsuńMasz rację Andromeda, w ogóle nie szanujemy własnej historii. Elżbieta Baumann nie ma nawet strony po polsku w Wikipedii, za to po duńsku czy po angielsku sa całe rozprawy!
OdpowiedzUsuńO Baumann nie ma po polsku ani słowa w Wikipedii, bo dla większości Polaków historia ogranicza się do II Rzeczpospolitej, wojny i Peerelu. Reszta niestety coraz częściej jest milczeniem...
OdpowiedzUsuńNo to dużo pracy przed nami, dziewczyny!
OdpowiedzUsuńZnalazłam Cię na Facebooku wśród moich znajomych. Dzisiaj przejrzałam pobieżnie Twojego jakże ciekawego bloga, którego dodaję do listy moich ulubionych w Naprzeciw SZCZĘŚCIU. Będę tu z przyjemnością zaglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo ciepło i zapraszam do siebie :)
Na pewno wpadnę, świetnie, że Facebook budzi ludzi!Serdecznie pozdrawiam
UsuńAndromedo! Zachwycasz! lekkością pióra, doborem tematów! Znalazłam Ciebie przypadkiem na "fejsie" i zostaję! jestem wielbicielką historii, szczególnie właśnie kobiety i historia interesują mnie najbardziej!!! Powinnaś wydać książkę!!! Pisz dalej ku mojej radości! Pozdrawiam serdecznie! Sunniva
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie Czytelniczki! Świetnie, że tu jesteś, serdecznie witam i pozdrawiam!
UsuńDzisiaj raz jeszcze, nieco wnikliwiej przyjrzałam się Twojemu blogowi.
OdpowiedzUsuńHistorie kobiet, nie tylko polskich interesowały mnie zawsze...
A z nami Polakami jest coś nie tak. Być może zazdrość innych nie pozwala wypłynąć na szerokie wody tym, którzy ogólnie mówiąc, kreują inny lepszy świat.
Moim marzeniem jest odkryć jakąś historię kobiety, zbadać ją i opisać. Kto wie, może...
Nie dawno na moim blogu pisałam o Laskarinie Bouboulinie, kobiecie walczącej o wolność Grecji. Żałowałam bardzo, że nie znam języka greckiego, bo mogłabym o niej napisać dużo więcej na podstawie dokumentów zgromadzonych w muzeum jej poświęconym, założonym przez jej potomka w Nafplio. Jeżeli masz ochotę poczytać o kolejnej bardzo ciekawej postaci zapraszam http://ewa-naprzeciwszczciu.blogspot.com/2012/11/kartki-z-pamietnika-listopadowa-wyprawa.html
Uściski :))))
Dzięki, przeczytałam, dzieję Boubouliny są niezwykłe, ale rzeczywiście na świecie znane tylko historykom (wyłączając Greków, którzy czczą ją i wielbią, nakręcili nawet film biograficzny z ich wielką gwiazdą Irene Papas). Zgadzam się s Tobą, historią kobiet wciąż rządzi "wielkie zapomnienie" i Polska wg mnie nie jest tu żadnym wyjątkiem. W sumie można to zrozumieć. W wielkiej historii zawsze byłyśmy bohaterkami drugiego planu, więc nawet te z nas, które odegrały w niej pierwszoplanową rolę, są traktowane jako zabawne kuriozum - no, chyba, że są Kleopatrą, carycą Katarzyną albo Elżbietą Tudor, ale do tej trójki naprawdę trudno już dorzucić czwarte nazwisko. Przecież nawet Joanna d'Arc prawdopodobnie przepadłaby w mrokach dziejów, gdyby nie to, że w połowie XIX wieku Francja – po czasach rewolucji i wojen napoleońskich – strasznie potrzebowała nowego symbolu narodowej tożsamości. Uznano, że Joanna będzie idealna i dopiero wtedy rzetelnie spisano jej historię!
UsuńDopiero dziś to się zmienia. Na uniwersytetach są już badaczki zajmujące się historią kobiet (w Polsce to dopiero przed nami…), no i coraz więcej jest takich, jak my amatorek, które czują, że dzieje obeszły się z nami nie fair i czas to zmienić. Z tych właśnie powodów zaczęłam pisać tego bloga. I chciałam go pisać go tak, jak sama lubię, i jak - wydaje mi się - lubi większość kobiet: opowiadając o ludziach, a nie o wojnach. Zapadło mi w pamięć to, co mówiła bohaterka „Opactwa Northanger” Jane Austen, cytuję z pamięci: „Chciałabym lubić historię, ale wszystko, co tam jest, albo mnie złości, albo nudzi. Kłótnie papieży i królów, wojny, zarazy na każdej stronie, wszyscy mężczyźni nicponie, a kobiet nie ma wcale. To takie nużące!”. No więc zróbmy to po swojemu!
Uff, strasznie się rozpisałam, przepraszam! Ale tak się cieszę, że coraz więcej czytelniczek zagląda na tego bloga i każdej zależy, żeby wydobyć kobiety z mroków dziejów. Razem damy radę!
Jesteś niesamowita ze swoją pasją odgrzebywania tego, co często celowo zostało zatarte przez patriarchalne podejście do kobiet...
UsuńOstatnio także zainteresowałam się tłumaczką Hernana Cortesa Indianką o imieniu Malinali, znaną także jako Malinche, a ochrzczoną jako Marina. Nie wiele o niej wiem. Mam nadzieję, że znajdę więcej informacji na jej temat i może kiedyś podzielę się nimi.
Z braku czasu nie przeczytałam wszystkich Twoich postów, ale będę tu systematycznie zaglądać. Wiele z nas pisze na blogach o kobietach i są to naprawdę bardzo cenne informacje, a także ciekawe zdjęcia...
Uściski :)))
Świetnie, dzielmy się tym, co odkryjemy i opowiadajmy naszą historię własnym językiem. Serdecznie pozdrawiam!
UsuńZnałam portret braci Grimm, ale nie wiedziałam, kto jest autorem. Polka!
OdpowiedzUsuńFantastyczna historia :)
Uwaga o polskich muzeach prawdziwa, jakże to smutne...
Pozdrawiam!
Marysia
Zapraszam:
https://www.facebook.com/OpowiesciStypendialneCzyliPoojaWWielkimSwiecie
http://opowiescistypendialnepooja.blogspot.com/
Dziękuję Pani za piękny wpis o Elżbiecie Baumann. Jestem z nią spokrewniona, więc podziękowania głęboko z serca. Podlinokowuję do swojego drzewa genealogicznego. Gdyby była Pani zainteresowana np. aktem urodzenia Elżbiety z Warszawy, Cyrkuł II, mój adres kasia.marchlinska@gmail.com .
OdpowiedzUsuńMiło dostawać takie głosy, jeśli będę pisać o Elzbiecie coś więcej, na pewno się do Pani zgłoszę, dziękuję i pozdrawiam.
UsuńJeszcze jako żart, notatka z Kuriera Warszawskiego 1869 nr 23:
OdpowiedzUsuńcutuję str. 6 pierwsza szpalta u góry:
Na wystawie austriackiego towarzystwa sztuk pięknych w Wiedniu, znajduje się wielki obraz fantastyczny, osnuty na dziejach dawnej rzeczypospolitej, pendzla artysty kopenhagskiego, Jerichau-Baumanna. (pisownia oryg.)