Czasem pokazuję w tym blogu brytyjskie czy amerykańskie filmiki, na których współczesne dziewczyny układają sobie wiktoriańskie koki albo ubrane w krynoliny starają się przebrnąć przez korporacyjne biurowce. Bardzo lubię taką zabawę historią i uważam, że strasznie nam jej w Polsce brakuje. Ja rozumiem, że nam trudniej niż innym. Radosnych momentów mieliśmy w dziejach średnio ze sto razy mniej niż reszta świata. Ale nie możemy przecież tylko upamiętniać, ogłaszać, świętować, celebrować i od czasu do czasu pokłócić się o to, kto kogo pocałował w "Kamieniach na szaniec". I czy aby nie pomylił płci. A potem wytykać sobie w pseudobłyskotliwych, akademickich frazach "dekonstrukcję bohaterstwa", "rażącą ahistoryczność", "błędy egzegezy" i "reinterpretację kanonu myśli patriotycznej". Dla przeciętnego Polaka-szaraka, jak ja, taka historia to jakaś czarna dziura, do której nie ma najmniejszej ochoty zaglądać.
Lubię, gdy o przeszłości opowiada mi się moim językiem. Dlatego jako odtrutkę na te nasze wojny o historię i jej nieustanne zadęcie, puszczam sobie filmiki, które zobaczycie niżej - twarze sławnych osób, odtwarzane w photoshopie na podstawie rzeźb czy portretów. Lubię je oglądać, bo czasem dużo lepiej pozwalają mi poczuć ducha epoki i zrozumieć jej bohaterów, niż kilometrowe biografie klecone z mozołem przez historyków. Jakoś inaczej myślę o Marii Antoninie, gdy widzę "na zdjęciu", jak wyglądała jej słynna habsburska warga. Zaczynam rozumieć, o co chodziło Pascalowi, kiedy pisał, że od długości nosa Kleopatry zależały losy świata.
Szkoda, że nie ma ani jednego takiego polskiego "zdjęcia" - książę Pepi, królowa Bona, Barbara Radziwiłłówna aż się o to proszą! Może warto budowę "kanonu myśli patriotycznej" zacząć od stworzenia współczesnego języka historii? Zrozumiałego i atrakcyjnego dla nas, wychowanych - sorry - na kolorowych pismach, pudelkach i photoshopie. Nie warto? Ale może właśnie takie podejście sprawi, że wielu z nas przestanie uznawać historię za stek nikomu nieprzydatnych nudziarstw? Jak mawiał pewien wielki król, Paryż wart jest mszy...
Za to ta twarz nie bez powodu uznawana jest za ideał kobiecego piękna. Uroda Nefretete poraża! Jej imię znaczy "Piękna, która nadchodzi" i nie ma w tym żadnej przesady. To słynne popiersie egipskiej królowej, żony faraona Echnatona z XVIII dynastii, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli starożytnego Egiptu. Odnalazł je w 1912 roku niemiecki egiptolog Ludwig Borchardt. Dziś królową można oglądać w Berlinie. Zobaczcie, jak uroczo tu się do Was uśmiechnie...
Aleksander III Macedoński (356 p.n.e.- 323 p.n.e.), jeden z największych zdobywców w historii ludzkości. Podbił pół cywilizowanego świata i uwinął się z tym przed trzydziestką! W dodatku prawdziwe z niego było ciacho...
Eleonora Akwitańska (1122-1204), chyba najbardziej wpływowa dama średniowiecznej Europy. jedyna kobieta, która była zarazem królową Francji i Anglii. I wcielenie ideału gotyckiej urody.
Anna Boleyn (1501/07-1536), druga i najsławniejsza żona króla Anglii Henryka VIII. Dla niej Henryk zdecydował się na rozwód z Katarzyną Aragońską i w efekcie - na rozwód z Rzymem, na przewrót religijny. Niestety, Anna położyła głowę pod topór, bo nie dała królowi upragnionego syna. Tyle dobrego, że jej córka, Elżbieta I Tudor, zostanie najwybitniejszym angielskim monarchą.
A to absztyfikant Anny, czyli król Henryk VIII (1491-1547) na słynnym obrazie Hansa Holbeina. Tutaj zobaczycie, jaki będzie w wersji mocno odmłodzonej i odchudzonej. Niekiepski, choć ani w połowie tak ładny, jak Jonathan Rhys-Meyers, grający go w serialu "Dynastia Tudorów".
Maria Antonina (1755-1793), królowa Francji, słynna z przekraczającego wszelkie pojęcie wystawnego życia, które znalazło tragiczny koniec na szafocie, w ogarniętym rewolucyjną gorączką Paryżu.
Po Antoninie nastał Napoleon (1769-1821), najpierw jako pierwszy konsul, a potem cesarz Francuzów. Niezależnie od kontrowersji, zgodnie uznawany jest za jednego z najwybitniejszych mężów stanu w historii. Anegdotyczny jest jego niski wzrost - miał jednak 168 cm, wcale nie tak mało, jak na ówczesne czasy.