piątek, 28 grudnia 2012

Barbie w gorsecie

Lada dzień wielki bal, chcecie wyglądać naprawdę wystrzałowo? Zróbcie się na dziewczynę Gibsona! Żeby było jasne - nie chodzi mi o dziewczynę Mela Gibsona (odkąd widzę, co ze swoim życiem wyrabia ten gwiazdor, nigdy już nie powiem, że kobiety starzeją się gorzej od mężczyzn!). Chodzi mi o amerykańskiego rysownika Charlesa Dana Gibsona, świętej pamięci od z górą pół wieku. To on wymyślił ideał kobiety belle époque, sylwetkę wiotkiej damy o figurze wymodelowanej na kształt klepsydry i z charakterystyczną burzą loków, upiętych w malowniczy, niedbały kok.
Dziewczyna Gibsona mała to coś, co wyróżniało ją z tłumu eleganckich dam przełomu XIX i XX wieku. Była jak lalka Barbie swoich czasów - wyższa niż przeciętna kobieta, bardzo szczupła, za to z obfitym biustem i krągłymi biodrami. Jej doskonale uszyte, eleganckie suknie pozbawione były turniur, nadmiaru kokard,  falban i koronek, aby nic nie psuło nienagannej linii sylwetki, ściśniętej gorsetem w idealne S. Wieńczyła ją zgrabna główka osadzona na długiej szyi i ozdobiona spiętrzonym wodospadem loków.
Dziewczyna była "cute", lekka, pełna wdzięku, swobodna i na luzie. Lubiła uprawiać sporty i aktywnie wypoczywać - Gibson często wkładał jej do ręki kij golfowy, pakował na rower, wysyłał na plażę albo na kort tenisowy. Dorysowywał też tłumy mężczyzn zachwyconych wyglądem panny, gotowych pójść za nią wszędzie i spełnić każde jej życzenie, choćby najbardziej idiotyczne. Na słynnym rysunku niżej zobaczycie młodych ludzi sadzących drzewo korzeniami do góry, bo ona tak chce!

Czy można się dziwić, ze dziewczyna Gibsona szybko stała się ideałem kobiet? Zwariowały na jej punkcie, tak jak my na punkcie Barbie. Wszystkie starały się kopiować jej styl, strój, gesty, a przede wszystkim fryzurę. Zapuszczały loki, a jeśli natura poskąpiła im bujnych splotów, kupowały peruki, wsuwały wałki, dopinały treski. Wzór miały stale pod ręką, bo wizerunki kudłatej panny stały się wszechobecne:

Pojawiały się na okładkach magazynów (powyżej; w środku "Cosmo" z 1910 roku), na kartkach pocztowych i w reklamach, a z czasem także na spodkach, popielniczkach, poduszkach i obrusach, na pokrowcach krzeseł i stojakach na parasole, czyli wszędzie tam, gdzie tylko mogło spocząć damskie spojrzenie. Dziś mówi się wręcz, że był to pierwszy, masowy ideał kobiecego piękna.

Wizerunku swojej panny Charles Gibson nie wysnuł tak całkowicie z męskich marzeń o kobiecie idealnej. Inspiracją były dla niego cztery jak najbardziej realne panie. Na początek dwie śliczne Amerykanki, siostry Irene i Nancy Langhorn. Pierwsza z nich, Irene, była żoną Gibsona, i to ją mąż rysował na początku.
Charles Dana Gibson i jego żona Irene
Druga z sióstr była co najmniej równie ładna, ale zrobiła o wiele większą karierę. Nancy poślubiła brytyjskiego polityka i magnata prasowego Williama Waldorfa Astora, ale wcale nie zadowoliła się rolą bogatej pani domu. W 1919 roku została pierwszą kobietą, która trafiła do Izby Gmin brytyjskiego parlamentu. I zasiadała w niej przez 25 lat, mocno angażując się w sprawy kobiet i rodziny. No proszę, śliczna główka dziewczyny Gibsona miała też fajnie umeblowane wnętrze!
Lady Nancy Astor, ambitna i piękna
Dwie pozostałe panny, których urodą zachwycił się rysownik, to Evelyn Nesbit i Camille Clifford. Pierwszej z nich, słynnej modelce o wyjątkowo burzliwym życiu, poświęciłam już tutaj długi wpis, zajrzyjcie. 
Evelyn Nesbit, śliczna jak z obrazka
Drugą była urodzona w Belgii aktorka Camille Clifford. Na początku 1900 roku wzięła ona udział w gazetowym konkursie, w którym szukano najdoskonalszej "żywej wersji" dziewczyny z rysunków Gibsona. Wygrała właśnie Camille i tak zaczęła się jej światowa kariera w roli "wcielenia dziewczyny Gibsona". Owszem, doceniono też jej talent, angażowano do przedstawień, ale do historii przeszła jako ikona stylu. Jej znakiem rozpoznawczym już na zawsze pozostała wysoka fryzura i długa, elegancka suknia, ciasno opinająca sylwetkę o wąziutkiej 18-calowej talii. Fotografie Camille do dziś są najlepszą ilustracją stylu początku XX wieku w wydawnictwach poświęconych historii mody.
Camille Clifford, idealna dziewczyna Gibsona
Styl dziewczyny Gibsona cieszył się powodzeniem aż do pierwszej wojny światowej. Potem wypadł z łask. I nic dziwnego, bo coraz bardziej praktyczne i pewne siebie kobiety wypowiedziały własną wojnę - gorsetom i sukniom zamiatającym podłogi. I okej, i bardzo dobrze, i tak trzymać. Przecież taka panna od Gibsona praktyczną stronę życia miała za nic, ale... Czy nie dlatego była taka atrakcyjna? Wyjątkowa? Godna pożądania? Nie dziwię się nic a nic, że tak urzekła nasze prababki (a pradziadków nawet bardziej). Może warto sobie o niej czasem przypomnieć, na przykład przed karnawałowym balem?

Dlatego na koniec część praktyczna, czyli instrukcja zwinięcia słynnego gibsonowskiego koka. To wcale nie takie trudne, a jeśli macie szczęście być posiadaczkami długich loków, efekt będzie piorunujący! 



Klasyczna dziewczyna Gibsona ma kręcone włosy, ale i dla tych, które nie chcą używać lokówki, też coś znalazłam - równie efektowny gibsonowski kok zwinięty z prostych włosów. Dobrej zabawy!


16 komentarzy:

  1. Andromedo, dzięki, dzięki. Wiesz, jak wyciągnąć z historii coś, co spodoba się współczesnej dziewczynie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luizo, to właśnie jest historia, ona może się nam podobać, bo opowiada o kobietach takich jak my. Trochę mniej wygodnie ubranych i trochę gorzej traktowanych, ale to właśnie sprawia, że jest taka ciekawa! Cieszę się, że tu zaglądasz.

      Usuń
  2. :D uwielbiam Twojego bloga, zaczytuję się w nim już od dłuższego czasu, bardo ciekawe i inspirujące historie się na nim pojawiają :)
    Ostatnio również zaczęłam cykl o kobietach, tak wiele jest ciekawych historii a tak mało osób je opowiada, że postanowiłam i ja spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach! Jak się cieszę, że mogłam być dla kogoś inspiracją! Querida, myślę tak, jak samo jak Ty, za mało mówi się o kobietach w historii, im nas będzie więcej, tym lepiej! Będę zaglądać na Twojego bloga, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem dziewczyną Gibsona!;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I prowadzisz urocze blogi, które uwielbiam oglądać. Fajnie, że trochę nas jest!

      Usuń
  5. Andromedo, przyszłam znów Ci słodzić :) Twój blog to miejsce z niezwykłym klimatem i czuję się tu bardzo dobrze. Pozdrawiam Cię i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię słodkości! Zapraszam nieustająco!

      Usuń
  6. I znowu cudny wpis, dzięki:)
    Ten z prostych zaraz wypróbowałam, ale trzeba mieć z pięć razy więcej włosów, żeby wyszedł taki fajny:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba zainspirowaliście wspólnie z Gibsonem moją sylwestrową fryzurę ;p Jak zawsze ciekawy wpis :)
    eczytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nam miło. Kłaniamy się oboje i życzymy udanego balu. My zamierzamy puszczać fajerwerki!

      Usuń
  8. Jest spokojne niedzielne popoludnie - przeczytalam kilka ostatnich postow, poniewaz gdzies po drodze "zagubilam" Twoj swietny blog, za pierwszym razem kiedy go odkrylam - przeczytalam prawie calosc :) nie moglam odejsc aby nie przeczytac kolejnego posta i kolejnego ... :) anyway zainsirowana suuuper jak dla mnie Gibson's kok z prostych wlosow okazal sie rewelacja ... troszke sie pomeczylam na poczatku nim udalo mi sie go wogole tak ladnie utworzyc ale teraz jest ok i jestem happy, gdyby jeszcze moja talia chciala sie hmm ... zmniejszyc nooo ale to juz za duzo bym sobie zyczyla bo jesli chodzi o stroj to mniejszy problem bo uszyc zawsze mozna, prawda i zalozyc np: na bal lub imprezke aby zszokowac znajomych co nie ukrywam bardzo chetnie bym uczynila ale to mniej przyjemnie znioslabym docinki ;) ok bo pisze trosze nie do tematu jednak nie sposob mi pominac to o czym pomyslalam. Zostaje z Toba Dear Andromeda. Pozdrawiam cieplo z kraju pachnacego zywica i syropem klonowym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszedł Ci gibsonowski kok z prostych włosów? Cudownie! Parę osób tu się męczyło i efekty były raczej marne. Musisz mieć naprawdę wspaniałe włosy! I chyba nawet nie wiesz jak to dużo - talię zawsze można poprawić, z takimi włosami trzeba się urodzić! A docinki... cóż, wychodzą na ogół od tych, którzy sami są pełni kompleksów (a czasem zwykłej zazdrości). Najlepszego Roku w kraju pachnącym żywicą! A jak coś będzie nie tak, zaglądaj tu do nas, do domu!

      Usuń
  9. Dziekuje Andromeda! Od razu prostuje poniewaz nie mam wspanialych , bujnych wlosow - sa normalne z tym, ze do ulozenia gibsonowskiego koku uzylam pewnego triku z Edwardian era i zapewniam, ze kazda moze ulozyc z wiekszym lub mniejszym efektem. Teraz oddalam sie w swiat marzen i pozdrawiam z cieplej Mississauga.

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam tu kilka dni temu i już z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że UWIELBIAM :) hmmm... a czy lady Nancy Astor nie przypomina Wam z twarzy naszej Anji Rubik?? :)

    OdpowiedzUsuń