piątek, 15 czerwca 2012

Muza

Jej nazwiska zapewne nie znacie, ale twarz - znacie na pewno. To Jane Morris, muza prerafaelitów, angielskiego bractwa malarzy z połowy dziewiętnastego wieku.

Prerafaelici byli grupą młodych artystów, którzy postanowili malować tak, jak malowano przed Rafaelem (stąd nazwa) - nie fałszując natury, drobiazgowo odtwarzając szczegóły przenoszonych na płótno scen, z całym blaskiem i soczystością barw. Niektórzy może zauważyli, że ich obrazy już pojawiały się na tym blogu (choćby w poście o Tekli Bądarzewskiej). To dlatego, że dla mnie są one najdoskonalszym obrazem życia bogatego mieszczaństwa końca dziewiętnastego wieku. Patrząc na te płótna, czuję się tak, jakbym przeniosła się w czasie do domu z czasów królowej Wiktorii. Widzę jego kolory, czuję zapach kurzu na tysiącach bibelotów i smak herbaty nalewanej z porcelanowych dzbanków. Te obrazy są esencją wiktoriańskiej estetyki. A Jane jest uwieczniona na tych najpiękniejszych.

Była prostą dziewczyną z ludu; młodzi artyści zobaczyli ją w teatrze przy Drury Lane. Jej uroda była tak urzekająca, że poprosili dziewczynę, by im pozowała. Zgodziła się natychmiast i tak zaczęła się kariera Jane jako muzy bractwa prerafaelitów. Kochali się w niej prawie wszyscy, ona wybrała Williama Morrisa, malarza, rysownika, architekta. Chyba wybrała dobrze, bo Morris wymyślił ją i stworzył, jak Pigmalion swoją Galateę. Posłał ją na lekcje francuskiego i włoskiego, zapewnił nauczyciela muzyki i  savoir-vivre'u. Uformował ją tak, że stała się symbolem swojej epoki, wzorem dla innych kobiet w sztuce wysławiania się i dobrych manier. To właśnie Jane jest pierwowzorem bohaterki "Pigmaliona", słynnej sztuki Bernarda Shaw, opowiadającej o prostackiej kwiaciarce, którą zdolny profesor zmienił w salonową lwicę. 

Ale najpiękniej malował ją nie mąż, ale inny prerafaelita Dante Gabriel Rossetti. Kochał się w niej całe lata. Platonicznie? Historycy nie są zgodni, ale nawet jeśli Jane miała romans z Rossettim, to - nauczona przez męża także dyskrecji - potrafiła to ukryć tak zręcznie, że do dziś mamy problem z jednoznacznym rozstrzygnięciem. Tak czy inaczej Rossetti kochał ją gorąco i większość kobiet na jego obrazach ma rysy Jane. Oto, jak ją widział:
Te wizerunki przeszły do historii sztuki. Większość kobiet na słynnych obrazach Rossettiego ma rysy Jane: pełne, zmysłowo wykrojone usta, wielkie szare oczy i bujne włosy w tysiącach fal. A jak wyglądała naprawdę, pozbawiona retuszu pędzla zakochanego mężczyzny? Wiemy to z kilku zachowanych fotografii:
Piękna? Owszem. Ja jednak wolę pamiętać ją taką, jaką ją widział Rossetti, jako Prozerpinę trzymającą owoc w dłoni, muzę prerafaelitów, której zawdzięczamy ich najpiękniejsze obrazy.

1 komentarz:

  1. Prerafaelici pieknie malowali, na początku, kiedy byli młodzi. Potem zaczeli strasznie schlebiać mieszczańskim gustom. Koniec końców to im "zawdzięczamy" te kiczowate, wiktoriańskie główki małych dziewczynek, całe w loczkach, malowane na porcelanowych talerzach. Ale Rossetti tutaj, nadzwyczajny...

    OdpowiedzUsuń