piątek, 1 sierpnia 2014

Dyskobolka

70. rocznica Powstania Warszawskiego. Czas opowieści o dziewczynach idących na czołgi z butelkami benzyny, o bohaterskich łączniczkach i sanitariuszkach, o powstańczych miłościach, ślubach i śmierciach. A ja Wam opowiem o żołnierzu. O kobiecie, która nie pasuje do powstańczych piosenek, choć w powstaniu brała udział. Która nie była nastoletnią romantyczką. Która walczyła, choć widziała też bezsens tej walki i zdawała sobie sprawę, jaką krwawą jatką się zakończy. I która zrobiła co się da, by ocalić swoje dziewczyny przed bezsensowną śmiercią. 

Przewodziła batalionowi Dysk - był to jedyny powstańczy oddział złożony z samych kobiet. Nie słyszałyście? Ja do niedawna też nie, w szkole nie uczyli. Bataliony Zośka, Parasol, zgrupowania Radosław, Żywiciel, Chrobry - te nazwy znamy jak pacierz, wymieniamy na jednym oddechu. O Dysku mają pojęcie tylko ci, którzy trochę głębiej siedzą w temacie, czyli mniejszość. Powołano go w Armii Krajowej już w 1942 r. jako oddział dywersji i sabotażu kobiet (stąd nazwa). A to dlatego, że było strasznie dużo dziewczyn, które nie miały ochoty być wiecznie spychane do formacji pomocniczych, ale robić to, co chłopaki - strzelać, wysadzać mosty, zdobywać broń. Chciały mieć własny oddział, a w dodatku mogły liczyć - nie zgadniecie - na całkiem profesjonalną kobiecą kadrę.

Szefową Dysku została Wanda Gertz (ps. Lena), żadna tam młódka, jak większość jej oddziału, tylko kobieta grubo po czterdziestce i z życiorysem prawdziwego żołnierza. Historyczka Anna Nowakowska, która kilka lat temu napisała o niej książkę, twierdzi, że Wanda po prostu urodziła się żołnierzem. Ale co się dziwić. Przyszła na świat w domu powstańca styczniowego, wyrosła w kręgu tych wszystkich zaraźliwych opowieści o zrywach, wojnach i powstaniach, gdzie o wartości człowieka przesądza szabla w dłoni i gotowość do bitwy o swój kraj. Nie trzeba mieć dużo lat, żeby dać się uwieść. Mała Wandzia bawiła się żołnierzykami, których miała w pudełkach sto razy więcej niż lalek i marzyła, by w przyszłości jak oni siedzieć na koniu i nosić taką samą piękną, kolorową czapeczkę.

Wanda w rogatywce - wymarzonej
od dzieciństwa pięknej czapeczce 
Wcale się na tych dziecięcych marzeniach nie skończyło. Jej czas dojrzewania przypadł na lata przed pierwszą wojną światową, której wybuch dał Polakom nadzieję na niepodległość. A Wanda chciała, więcej, ona MUSIAŁA być wśród tych, co się o nią biją! Przełożona ze szkolnej drużyny harcerskiej skontaktowała ją z podoficerami rekrutującymi do I Brygady Legionów Polskich. Mieli oni co prawda kategoryczny zakaz zabierania na front kobiet, ale czy dla jakiejkolwiek dziewczyny, pragnącej czegoś nad życie, taki zakaz mógł być przeszkodą? Dziewiętnastoletnia Wanda stanęła na komisji poborowej. Z obciętymi włosami, w męskich ciuchach i z fałszywymi papierami. Jako Kazimierz Żuchowicz. Dodajmy od razu - komisja nie dała się zwieść. Sporo miała takich przypadków. Młodziutki rekrut z rumieńcem na gładkiej buzi, kategorycznie odmawiający oględzin przed komisją lekarską, od razu naprowadzał na właściwy trop. „Obecny przy tej rozmowie pisarz, wyraził przypuszczenie, iż jestem przebraną niewiastą - wspominała Wanda po latach. - Trudno mi było zaprzeczyć. Trzeba było tylko prosić, aby nie odesłano mnie do domu”.

Nie odesłano. I miedzy innymi z tych powodów lubię to młode wojsko Piłsudskiego - dobrze wiedzieli, że zgłaszają się do nich dziewczyny, szurnięte patriotki, a mimo to nie wyrzucali ich za drzwi. Jasne, mieli zakaz zabierania kobiet na front, ale… eee… takiego Żuchowicza i paru innych -iczów chyba to nie dotyczy? Bardzo często wszystko kończyło się tak, jak w przypadku Wandy: wiemy, co i jak, ale postaramy się znaleźć „morowego oficera”, który zabierze cię na front.

No i znaleźli. No i ją zabrał. No i poszła bić się o Polskę, no i ją wywalczyła. Wcale nie tkwiąc, jak zazwyczaj kobiety, w szpitalach czy obozowych kuchniach. Biła się w 2 baterii haubic, siedziała w ziemiankach, przeżywała takie samo frontowe piekło, jak mężczyźni. Głupio to brzmi, ale było tak, jak w marzeniach.

Już w wolnej Polsce ppor. Wanda Gertz została komendantką II Ochotniczej Legii Kobiet w Wilnie. Była to kolejna formacja pomocnicza (aprowizacja, sanitarka, te rzeczy), ale podczas wojny z bolszewikami, w czasie walk o Wilno, dziewczyny poszły z karabinami na front. O tych 250 kobietach broniących miasta opowiedział wtedy całemu światu reporter „The Times”. „Dowódca - pisał - kobieta oficer, nazwiskiem Goersz, lat 25, miała romantyczną karierę. W 1914-1915 spędziła 8 miesięcy walcząc u Piłsudskiego na froncie galicyjskim w regimencie artylerii przebrana za chłopca. Przystojna i bystra w zachowaniu”. Teraz już nie musiała przebierać się za chłopca, nosiła mundur kobiecego batalionu - kurtkę khaki, niebieską spódnicę i wysokie buty. Za udział w tej wojnie dostała Krzyż Virtuti Militari. I awans na porucznika. We wniosku o odznaczenie napisano: „Porucznik Gertzowa sama jedna konno patrolowała dniem i nocą okolicę, wielokrotnie ostrzeliwana przez ukrytego w lasach nieprzyjaciela” i to dzięki „jej energii dowództwo odcinka było zawsze dokładnie poinformowane o sytuacji ".

Po wojnie Legię rozwiązano, kobiety z wojska wyrzucono, ale Wanda i jej frontowe koleżanki nie zamierzały się poddawać. Może jeszcze nie było w armii miejsca dla dziewczyn, ale kto powiedział, że tak będzie zawsze? W miejsce zlikwidowanej OLK-i powołały Przysposobienie Wojskowe Kobiet, paramilitarną organizację, która miała kształcić im kadry. To był wielki ruch - miał w swoich szeregach ponad 47 tysięcy członkiń. Czy mogły się spodziewać, jak szybko ich umiejętności po raz kolejny zweryfikuje historia?

Wraz z wybuchem II wojny światowej karny żołnierz Wanda Gertz staje do obrony Warszawy, a potem stawia się jako „Lena” w ZWZ-AK. I tam właśnie od 1942 r. zaczyna dowodzić kobiecym oddziałem dywersji i sabotażu. Dziewczyny z Dysku kończą kurs podchorążówki i do roboty. Zaczynają od gazowania kin, rzucają zapalniki na wagony transportu wojskowego, wysadzają tory i mosty. Robią to, co koledzy. Rozpracowywanie i wyroki na gestapowców to też ich zadania. Mają swój udział także w tej najsłynniejszej akcji - likwidacji kata stolicy, szefa warszawskiego dystryktu SS Franza Kutschery.

W Powstaniu Warszawskim Dysk walczy w zgrupowaniu Radosław. Wanda sceptycznie patrzy na ten młodzieńczy zryw - za dużo już widziała na kolejnych frontach, by nie przewidzieć, jak krwawy będzie finał. Bo jest jak w powstańczej piosence - „walczyć nie ma czym”. W godzinie „W” czterdzieści dwie podkomendne Wandy Gertz mają 14 pistoletów i jeden ręczny karabin maszynowy. No prawda, są jeszcze butelki z benzyną. Ale z tym na czołgi?  Wanda wie, że jej główne zadanie to uchronić dziewczyny przed łatwą śmiercią. Wydaje im tysiące zakazów i obostrzeń, niektóre tego nie wytrzymują, uciekają do męskich oddziałów, gdzie nikt nie będzie tak się o nie trząsł.

Dysk w czasie powstania przechodzi szlak bojowy od Woli po Stare Miasto i Czerniaków. Ginie jedenaście dziewczyn, dziewięć zostaje rannych. Zważywszy na gigantyczne procentowo straty powstańczych oddziałów, chyba się Wandzie udało wykonać zadanie. 




Po upadku powstania kobiety po raz pierwszy w historii zostają uznane za jeńców wojennych. Wanda Gertz - od 23 września 1944 major Wojska Polskiego - dostaje nowe zadanie. Ma zająć się organizacją stalagów, oflagów i obroną praw przetrzymywanych tam kobiet. Przechodzi kolejno przez obozy w Ożarowie, Lamsdorf, Muhlberg, Molsdorf, Blankheim. I znów wywiązuje się z zadania - współwięźniarki mają w niej najlepszą opiekunkę, skoro zapamiętują głównie z niezliczonych skarg i zażaleń, jakimi bez przerwy nękała niemiecką komendanturę. 

Mjr Wanda Gertz
Po wojnie zostaje w Londynie. Twierdzi, że "w kraju nie odbywa się odbudowa, a przebudowa na rosyjską przybudówkę". Ale marzy o Polsce, jak może nie marzyć, jest przecież jej żołnierzem. Przychodzą najgorsze lata. Tęskniąc za Warszawą, umiera w nędzy na raka wśród kłócącej się wciąż emigracji. Pomimo ciężkiej choroby nie chce zapomogi - pracuje fizycznie w kolejowej kuchni. Niedługo przed śmiercią mówi żartem do przyjaciół-emigrantów: „Będę jeszcze przed wami w Polsce”. Ma rację. Umiera w 1958 roku, a dwa lata później staraniem towarzyszy broni jej prochy zostają sprowadzone do Warszawy i złożone na Powązkach, w kwaterze Parasola.

*

Nadałam temu postowi tytuł „Dyskobolka”. Myślałam nie tylko o powstańczym oddziale kobiet, ale także o sławnej rzeźbie Myrona. Wanda była trochę jak ten atleta z greckiego posągu, którego siłę i moc najlepiej obrazuje totalny spokój i koncentracja tuż przed rzutem. Prawdziwa moc - w czymkolwiek: sporcie, pracy, walce - nie potrzebuje widowiskowych gestów.

A my - słabeusze - dziś, jak co roku, zatrzymamy się na ulicach o 17.00 w hołdzie dla bohaterów płonącego miasta. Pamiętajmy wtedy o nich wszystkich - i o dziewczynach biegnących z butelkami pod czołgi, i o żołnierkach, których życie wymyka się łatwym romantycznym legendom.



Źródła: Anna Nowakowska, Wanda Gertz. Opowieść o kobiecie żołnierzu, Kraków 2009
Fotografie ze zbiorów Muzeum Postania Warszawskiego

50 komentarzy:

  1. Dziękuję za pamięć. Dziękuję za kobiece spojrzenie na kobiece Powstanie. I za inne super wpisy - każdy jak perełka.
    Moja babcia Hanka była zwykłą sanitariuszką w zgrupowaniu Chrobry II. Zginęła 11 sierpnia przy Dworcu Pocztowym. Dziadek tez zginął w Powstaniu - osierocili troje dzieci - mój ojciec był najmłodszy. Byli też w mojej rodzinnie inni powstańcy i powstanki też, choć żadna w Dysku. Za to jeden - Lech Zaborski w Radosławie - ten sam szlak co Wanda - może się znali? Wspominam ich na swoim blogu. Serdecznie pozdrawiam, Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziekuję za ten komentarz. Przeczytam poruszający wpis na blogu, zdaje się, dużo nas przeczytało, Twoja pamięć jest więc już - jak chciałaś - także naszą pamięcią.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    2. Dziękuję za naszą pamięć. I czekam na nowe jakże ekscytujące historie z historii. I pomyśleć, że w podstawówce nie przepadałam za lekcjami historii. :)

      Usuń
  2. O, dobrze, że napisałaś o Wandzie Gertz. Coś więcej za nią stoi niż odwaga na granicy obłędu. Mnie już szczerze mówiąc mąci się w głowie od tych panien z powstania i dziewczyn wojennych z biografiami jak dwie krople wody, posyłanymi na bezmyślną śmierć.
    Może to niefajnie, że dziś o tym wspominam, ale właściwie kiedy jeśli nie dziś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała kobieta, nic dodać nic ująć, trochę brakuje takich ludzi dziś, takich normalnych, odważnych a nie zdziwaczałych i rozpieszczonych a czasami rozwydrzonych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Pani na podstawie danych z wikipedii, które Pani podała - 42 osoby (hmm a nie kobiety, gdzie ty powstanki) to straty w rannych i zabitych sięgaja 50% - to rzeczywiście mało prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny wpis, wstyd się przyznać pierwszy raz słyszę o Wandzie Gertz, dziękuję Ci za piękne przedstawienie losów tej odważnej kobiety. Podziwiam ją całym sercem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały artykuł, wspaniała postać! Dlaczego tak mało o Niej wiemy...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam z zapartym tchem. Zostanę tu na dłużej, żeby poczytać te wszystkie fascynujące historie. Pozdrawiam Monika :)

    OdpowiedzUsuń
  8. z męskiego punktu widzenia:
    fajna biografia, bardzo współczesna, mam wrażenie bardziej niż większość dzisiejszych kobiecych biografii
    zastanawia mnie, czemu takich osób feministki nie biorą sobie na sztandary
    pawel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem biorą! Zajrzyj do 5 tomów "Przewodniczek po Krakowie Emancypantek" Fundacji Przestrzeń Kobiet (za darmo, tylko koszty wysyłki, I tom on-line). Jest też świetna książka Weroniki Grzebalskiej "Płeć powstania". Polecam

      Usuń
  9. Niezwykle ciekawa historia, zwłaszcza że też nie słyszałam o niej do tej pory. Ale co zrobić, mimo że wojna (szkoda że w takich okolicznościach) zrównała wszystkich, to zaraz po jej zakończeniu zostanie tylko całowanie łapek i podśmiechiwanie za plecami.
    Jak teraz patrzy się na szeregi AK, to widzi się tam masę odważnych, wspaniałych kobiet. Budująca, choć opowiedziana w tragicznych okolicznościach, historia, dziękuje za ten wpis.

    OdpowiedzUsuń
  10. Umiesz faktycznie opowiadać, zgadzam się, że wiele osób nie umie ładnie opowiadać o historii, tych która nie dotyczy ich samym, ale Ty z pewnością do nich nie należysz. Piszesz śmiało, ciekawie i lekko - a to aż samo się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W niektórych blogach pod każdym postem pojawia się sympatyczne zdjęcie z uwagą "Kocham komentarze". Zrobiłabym to samo u siebie, tylko nie wiem, jak :) A serio - serdecznie Wam dziękuję za opinie. Są dla mnie bardzo ważne - i takie miłe, jak te tutaj, i te, w których dostaję po głowie. Czasem brakuje czasu, żeby na każdą odpowiedzieć, ale wszystkie czytam uważnie. Ja naprawdę kocham komentarze! Serdecznie pozdrawiam Autorów

    OdpowiedzUsuń
  12. Serdecznie gratuluję wiedzy, pomysłowości, oryginalnego podejścia do tematów i sugestywnego ilustrowania postów. W ramach reklamowania Pani bloga, przekopiowałam jeden z wpisów na mojego. Post nosi tytuł: "Wściekłam się na kroplę". Różnica w kompozycji tekstu i obrazu wynika z użycia różnych motywów. Mam ogromną nadzieję, że to Pani nie przeszkadza.
    Życzę sukcesów w każdej dziedzinie życia.
    Pozdrawiam
    Iwona Horodek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mi nie przeszkadza, przeciwnie, jest mi bardzo miło!
      Tekst o Tekli był pierwszym wpisem na tym blogu. Też się wściekłam jak Pani, że historii tak strasznie łatwo zapomnieć o kobietach i że wiele z nich, nawet wybitnych, jest dla nas kompletnie anonimowa. Istnienie niektórych odkryłam dopiero teraz, szukając tematów do bloga.
      Cieszę się z reakcji Czytelniczek, bo najwyrażniej jest to nasza wspólna wściekłość :).
      Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  13. Bardzo ciekawy i blog a ten wpis w szczególności :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak dla mnie najmocniejsze są te zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dobrze, że opisujesz historię kobiet, która jest zapomniana i pomijana. Może także z powodu tego, że same kobiety się nie promują, nie piszą o swoich koleżankach książek. Są za skromne przez to są pomijane.
    Sam Aleksander Kamiński powiedział, że w swoich książkach o harcerstwie skupił się na mężczyznach, mimo, że kobiety w tamtych czasach niczym nie ustępowały mężczyznom w walce. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest dopiero historia na film! Wspaniały wpis, jak i cały blog. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Super wpis! Może następne na tapetę: bohaterki bojowców PPS? :-) Na pewno Krahelska i Aleksandra Piłsudska. Temat bardzo fajny do opracowania, ja się natknąłem na niego w czasie lektury "Polskich terrorystów" Wojciecha Lady. To też były bohaterki co nie miara, przenosząc pod sukniami browningi czy dynamit - do tego trzeba mieć nerwy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Dawno nie było nowego posta, mam nadzieję, że to tylko zaabsorbowanie czym innym, a nie porzucenie bloga? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadne porzucenie, proszę się nie martwić. Po prostu powstaje książka i totalnie brak czasu. Ale wracam z końcem listopada, z nowymi wpisami. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. Można zapytać, jaki tytuł/tematyka? Bardzo się cieszę i pozdrawiam również.

      Usuń
    3. Bliskie to będzie temu, o czym traktuje blog - i to na razie wszystko, co mogę powiedzieć, bez narażenia się wydawcy :) Jeszcze raz pozdrawiam i dziękuję za pamięć!

      Usuń
    4. Proszę koniecznie poinformować, kiedy będzie dostępna :).
      Dziękuję i pozdrawiam również i życzę powodzenia w pracy :).

      Usuń
    5. Witam, i jak idzie praca nad książką? Pół roku bez wpisu! :(

      Usuń
    6. Przeszacowałam siły, praca zajęła więcej czasu niż myślałam, ale wreszcie widać metę. Do końca lutego jeszcze będę nią pochłonięta, a potem wracam na bloga. Ostatecznie i nieodwołalnie :).

      Usuń
    7. Wreszcie będziesz tam gdzie Cie czekają :))

      Usuń
  19. Maria Gertz dostala sie do niewoli jenieckiej do Oflagu obozu dla kobiet- oficerow Molsdorf w Turyngii
    wraz z 390 kobietami " oficerami" i 9 ordynansek. Jedna ordynaska byla corka Montera.
    Podoficerowe-szeregowe umieszczone zostaly tzn zebrane z czterech obozow meskich w grudniu 1944 w obozie - Stalagu w Oberlangen przy granicy holenderskiej w Emsland. Bylo tu 1721 akaczek. Urodzilo sie 9 dzieci. Stalag Oberlangen VIC zostal wyswobodzony 12 kwietnia 1945 roku przez patrol Polskiej Dywizji Pancernej generala Maczka.......General Maria Witek po Powstaniu Warszawskim 44 - 2 pazdziernika 44 wyznaczyla oficerki , ktore mialy sie opiekowac mlodszymi. W obozie Oberlangen zatajnily stopnie oficerskie.Np, Irena Mileska....(.....)

    OdpowiedzUsuń
  20. Film o konspiracji przedpowstaniowej, udzialu w Powstaniu Warszawskim 44 i pojsciu do niewoli jenieckiej jako kombatantki to film Paula Mayera pt, " Konspirantinnen", lub " Konspiratorki"
    morhofer-wojcik@web.de

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie podobał mi się w ogóle ten film.

    OdpowiedzUsuń
  22. Faktycznie nie jest to najlepszy film.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedy będzie nowy post? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niebawem, potrzebuje jeszcze paru wieczorów, by się pojawić, w weekend najpóźniej.

      Usuń
  24. Blog jest sprawą bardzo rozwiązłą i trzeba przeznaczyć sporo czasu na dopełnienie go odpowienimi zjęciami i stylem. Ten blog mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  25. Szanowna Pani Andromedo, jestem pod wrażeniem Pani stylu pisarskiego. Historia mnie wciąga, że przepadam w niej zawsze... ale Pani "pisanie", swoboda, jednoczesna wyjątkowa sztuka poruszania się po historycznych zawiłościach. Dziękuję, że przez Panią i dla Pani "zmarnowałam" całą noc i jeszcze zabrakło czasu, by przemierzać z Panią i Pani bohaterkami świat, który tak naprawdę powstaje przez kobiety i dzięki nim. Historia zawsze jednak bardziej nastawia reflektory na mężczyzn. Są "roznosicielami życia i śmierci", ale to oni piszą historię. Kobiety w niej toną. Dzięki Pani i takim jak Pani piszącym, świat dopiero wtedy nabiera sensu, kolorytu i smaku. Proszę pisać. !. Chyba nie zrobiła sobie Pani wakacji na "święty nigdy", /nie widzę nowych wpisów/, bo tego nie przeżyję. Pozdrawiam. Pozostająca na głodzie wiedzy i aury, którą roztaczają Pani opowieści, konterfekty bohaterek, które rozbudzają i pobudzają twórczą wyobraźnię... żądna wypraw do przeszłości, z szacunkiem dla Pani Katarzyna Barbara Maria Luiza Łuk Rodziewiczówna ze stepów Mandżurii.

    OdpowiedzUsuń
  26. Szkoda,ze nikt nie zrobil filmu o tej niezwyklej kobiecie! To holywoodzki temat. Ale, mu Polacy nie potrafimy promowac naszej historii. Film (marny ) o Zabinskich,ktorzy ukrywali Zydow w warszawskim ZOO zrobiono w Australii. Szkoda

    OdpowiedzUsuń
  27. To faktycznie była niezwykła kobieta. Fajnie że o niej wspomniano i napisano taki ciekawy artykuł na tym blogu. Brakuje mi tylko tutaj jakiś ciekawych zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo się cieszę, że wspomniano o tej kobiecie, szkoda tylko, że nie ma jakichś ciekawych zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
  29. Świetny artykuł, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie mogę się doczekać kolejnych artykułów.

    OdpowiedzUsuń
  31. Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  32. Kiedy mogę spodziewać się kolejnych wpisów? :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Wspaniała kobieta, nic dodać, nic ująć. Trochę brakuje takich ludzi dziś, takich normalnych, odważnych, a nie zdziwaczałych czy rozpieszczonych, a czasami rozwydrzonych. To prawda, że osoby o otwartym umyśle i silnym charakterze potrafią przynieść wiele pozytywnych zmian w otaczającym świecie. Ich odwaga i autentyczność są niewątpliwie inspirujące.

    OdpowiedzUsuń
  34. To dla mnie fantastyczna informacja, że te zdjęcia wywarły na Tobie takie wrażenie! To zawsze miłe usłyszeć, że moja praca jest doceniana i przekazuje emocje.

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo się cieszę, że wspomniano o tej kobiecie - jej historia zasługuje na uwagę. Szkoda tylko, że brakuje ciekawych zdjęć, które mogłyby uzupełnić opowieść i dać nam lepszy obraz jej życia i dokonań.

    OdpowiedzUsuń

  36. Nie mogę się doczekać kolejnych artykułów! Twoje publikacje są zawsze interesujące i inspirujące, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne teksty.

    OdpowiedzUsuń