środa, 25 czerwca 2014

Proszę łaskawie nie kopać, Mrs. Honeyball

Jest pogodny majowy dzień 1881 roku. Tłum na boisku w Edynburgu coraz bardziej gęstnieje, ludzie wdrapują się na drzewa, oblepiają słupki ogrodzeń. Każdy chce mieć jak najlepszy widok, bo zapowiada się historyczne wydarzenie: pierwszy oficjalny mecz piłki nożnej rozgrywany przez… kobiety! Już za chwilę wybiegną na murawę Szkotki i Angielki, i to w samych majtkach! O, właśnie się pojawiły. Szkotki prowadzi do boju 23-letnia Helen Matthews, występująca pod pseudonimem Mrs. Graham - bramkarka i spiritus movens całego przedsięwzięcia. To ona jest organizatorką drużyny rwących się do futbolu dziewczyn. I to jej zespół wygrywa! W pierwszej połowie Szkotki strzelają jedną bramkę, w drugiej jeszcze dwie. 

Rywalki oczywiście natychmiast żądają rewanżu. Odbywa się on dwa tygodnie później, tym razem w Glasgow. Angielkom przewodzi Mary Hutson, grająca pod pseudonimem Nettie Honeyball. Sufrażystka, emancypantka i amatorka piłki kopanej w jednym, co stanowi zestaw idealny, bo każda z tych pasji wyłącza ją z grona tzw. przyzwoitych kobiet. Zainteresowanie meczem w Glasgow jest jeszcze większe, schodzi się pięć tysięcy luda, to się nigdy nie zdarza na spotkaniach mężczyzn! Niestety, finał też jest niecodzienny. 

Wygląda to tak, jakby wiktoriańska publika tylko czekała na pretekst, który pomoże jej poradzić sobie z całym tym niezwykłym widowiskiem, Mniejsza, kto wygrywa, kto przegrywa, kto strzela, kto fauluje. Nieważne, my czy oni. Przecież po jednej i po drugiej stronie są te dziwaczne baby w cudacznych strojach i rolach - bez gorsetów, w majtkach zamiast spódnic, ganiające z wywieszonym ozorem za piłką. Trudno to strawić i przyswoić, a w takiej sytuacji wystarczy iskra, by doszło do wybuchu.

No i dochodzi. Gdy pod koniec pierwszej połowy Szkotki nieprzepisowo przejmują piłkę, z miejsc zrywają się rozjuszeni angielscy kibice i wszystko kończy się jak Pan Bóg przykazał - wielką bijatyką. Dziewczyny pierzchają z boiska, a ich miejsce zajmują panowie okładający się pięściami oraz policjanci okładający ich pałkami. Każdy walczy z każdym, nie bardzo wiedząc, o co i po co, byle tylko się wyładować.

Po tym spotkaniu mecze pań w Szkocji zostają oficjalnie zakazane. Jako nieprzystojne, nieobyczajne i wzniecające rozruchy. Jeśli Hellen Matthew miałaby ochotę organizować jeszcze jakieś kobiece rozgrywki, to niech zmiata ze Szkocji. Tu dla niej miejsca nie ma. 
Pionierki: Nettie Honeyball i Helen Graham Matthews

Te historie z początków kobiecego futbolu przywołuje Tim Tate w wydanej w ubiegłym roku książce „Girls with Balls: The Secret History of Women's Football”. Jak cała nowoczesna piłka nożna, tak i jej kobieca wersja narodziła się w XIX wieku na Wyspach Brytyjskich. Helen i Nettie to dwie najbardziej wyraziste postaci tamtych czasów, choć za wiele o nich nie wiemy. Dezaprobata wobec kobiet, które brały się za męskie zajęcia czy rozrywki, była wówczas tak powszechna, że większość z nich starała się maksymalnie chronić swoją prywatność. Niechętnie opowiadały o sobie, a na boisku kryły się pod pseudonimami, czasem męskimi, stąd o niektórych opowiadano fantastyczne historie. Na przykład świetnie grająca dziewczyna, występująca z ksywką „Tommy”, była w powszechnym mniemaniu chłopakiem, którego Angielki skaptowały do swojej drużyny.

Stosunkowo sporo wiemy o Nettie Honeyball, bo też jej najwięcej udało się osiągnąć. Pewnie dlatego, że miała ustosunkowaną protektorkę. Była nią lady Florence Dixie, arystokratka o dość burzliwym życiu, dziennikarka, jedna z ikon brytyjskiej emancypacji. Ona to wspólnie z Nettie założyła w 1894 roku British Ladies Football Club, pierwszą oficjalną angielską drużynę kopiących pań. Nie tylko o sport im szło. Nettie wyrąbała to wprost w wywiadzie dla pisma The Sketch: "Założyłam ten związek z postanowieniem pokazania światu, że kobiety nie są ozdobnymi i bezużytecznymi istotami, na jakie kreują je mężczyźni". A na koniec dodała, że po boisku prędko przyjdzie kolej na prawa wyborcze i parlament. Fantastka, prawda? Bo okazało się, że tak łatwo to nie będzie. 
British Ladies Football Club. Nettie stoi druga od lewej, 1895
Tym niemniej klub powstał, lady Florence została prezeską, Nettie kapitanem, i wspólnie zaczęły organizować na Wyspach rozgrywki piłkarskie, do których garnęło się naprawdę dużo dziewczyn. Kobiece drużyny powstawały w każdym większym mieście, na południu kraju zakładała swoją wypędzona ze Szkocji Mrs. Graham, i wszystko wskazywało na to, że w tym sporcie, uznawanym za bastion męskości. odnajdą się także dziewczyny. 
Dziewczyny na treningu, 1895
Po roku przygotowań, w marcu 1895, przyszedł czas na pierwszy występ British Ladies. Drużyna miała zmierzyć się z rywalkami z południowej Anglii. Na stadion znów zeszły się tłumy, aż 10 tys. widzów! Wszyscy wydawali dobrze się bawić, patrząc jak dziewczyny Nettie dają łupnia rywalkom - wygrały 7:1. Ale prasowe opinie po meczu były miażdżące. The Sketch relacjonował z wyższością: "Już pierwsze kilka minut wystarczało, aby pokazać, że kobiecy futbol - jeśli British Ladies wziąć za kryterium - nie wchodzi w ogóle w rachubę. Piłka nożna wymaga szybkości, szybkiej oceny sytuacji, umiejętności i śmiałości. Żadna z tych wartości nie została pokazana w sobotę". 

No, jasne, że nie została pokazana. Przecież grały baby! A im z natury brak bystrości, szybkości, śmiałości. Czy nie to właśnie kryło się pod płaszczykiem sportowej oceny? A była to i tak jedna z bardziej rzeczowych prasowych opinii, bo większość… Ech, większość zabiła tę kobiecą piłkę śmiechem.

Kobiecy futbol na rysunku z 1895 r.
Trochę trudno się temu dziwić, patrząc na nieforemne, kanciaste, okutane w tweedy zawodniczki - na te bufiaste pumpy, spódniczki, obcasiki, kapelusiki. Sto pociech! I właśnie na tych groteskowych strojach się skupiono. Szpalty gazet wypełniały rysunki i karykatury oraz całkiem poważne rozważania, czy nie należałoby zakazać kobietom uprawiania sportów, które wymagają zrzucania halek. No cóż, wkrótce tak się stało.

Co prawda niezrażona „złą prasą” Nettie zdążyła jeszcze wyruszyć ze swoją drużyną w tour po Anglii, który - jeśliby mierzyć go wielkością widowni - okazał się sukcesem. Na mecze pań ściągały tłumy, i to takie, że na większości spotkań policja musiała pilnować porządku. Dziewczyny grały coraz lepiej, ale nie oszukujmy się - nikt tu nie przychodził dla sportu. Jedna z gazet napisała: „Ciekawie jest popatrzeć na kobiety, które robią niekobiece rzeczy. Stąd te kilkutysięczne tłumy widzów, z których niewielu chciałoby widzieć na boisku własne siostry lub córki". No więc szybko im tego oszczędzono. Kobiecy futbol uznano za w najwyższym stopniu nieobyczajny i w 1902 roku Brytyjkom kopać zakazano.

Zadziwiające, jak długo utrzymał się ten zakaz na Wyspach, w ojczyźnie futbolu. Był jeden wyjątek - czasy pierwszej wojny światowej. Ale wtedy wszystko stanęło na głowie, więc i futbolowa drużyna złożona z pracownic fabryki broni w Preston była do przyjęcia. Większość młodych mężczyzn siedziała przecież w okopach. Zespół Dick Kerr Ladies FC powstał spontanicznie, kiedy dziewczyny pokonały w meczu… swoich kolegów z fabryki. Szybko zmieniły się w jedną z najlepszych angielskich drużyn tego czasu, dobrą na tyle, że uznano ją za nieoficjalną kobiecą reprezentację Anglii. To one zmierzyły się z Francuzkami w pierwszym w historii  międzynarodowym meczu kobiecej piłki nożnej. Na ich występy też ściągały tłumy (w Liverpoolu przyszło na stadion 53 tys. ludzi, absolutny rekord!), ale już nie po to, by wyśmiewać niezgrabne majtki, tylko podziwiać grę. No i jak ta piękna historia się skończyła? Nie uwierzycie. Tak, jak poprzednio.
Dick Kerr Ladies FC - z nich nikt już się nie śmiał
W 1921 roku angielski związek piłki nożnej znów zakazał kobietom wychodzić na boiska, a były to już czasy, kiedy tę dyscyplinę swobodnie uprawiała większość Europejek. Razem z prawem głosu dostałyśmy prawo do kopania futbolówki. W Polsce dokładnie tego roku powstał pierwszy kobiecy zespół piłkarski przy Towarzystwie Sportowym Unia Poznań, zdjęcia zawodniczek z dumą prezentowano w lokalnej prasie. A biedne Angielki, od których wszystko się zaczęło, znów usłyszały „nie”. Decyzję tłumaczono zgubnym rzekomo wpływem piłki kopanej na kobiece zdrowie, ale tak naprawdę chodziło o to, że… ukradły panom show. Dziewczyny z fabryki amunicji były tak dobre i tak popularne, że ich widowiskowe mecze odbierały mężczyznom całą widownię. Gdy one grały, wszystkie inne stadiony świeciły pustkami.

Głupi, anachroniczny zakaz obowiązywał przez pięćdziesiąt lat, Angielki mogły oficjalnie wrócić na boiska dopiero w 1971 roku. Szkoda. Tym bardziej, że wiele innych krajów poszło śladem futbolowych autorytetów-Anglików i też wprowadzało krótsze lub dłuższe stadionowe zakazy dla kobiet. To dlatego piłka nożna przeciętnemu kibicowi kojarzy się dziś z kobietami chyba jeszcze mniej niż w czasach Nettie Honeyball. I choć w nogę grają niemal wszystkie dziewczyny na świecie, to żadna damska drużyna nie powtórzyła sukcesu przebojowych i wielbionych panienek z Preston. 


Zdjęcia: Wikimedia Commons. Na otwarciu rysunek z Harper’s Bazaar z 1869 roku, wyśmiewający amatorki futbolu

18 komentarzy:

  1. Wow, nie miałam pojęcia, że kobiety tak wcześnie zaczęły grać w piłkę nożną! Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  2. "A na koniec dodała, że po boisku prędko przyjdzie kolej na prawa wyborcze i parlament."
    Jednak się myliła. O prawa wyborcze najwyraźniej łatwiej, niż o równość w sporcie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Anglicy dołączją do akcji "Bez Polski nie gramy na mundialu"

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowita historia...
    Nie miałam pojęcia.
    Najlepiej zakazywać kobietom wszystkiego ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale jaki cudny pseudonim! Cóż, jak przechodzić do legendy, to tylko z przytupem :-)
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  6. nie miałam o tym pojęcia! Dzięki za Twoją pracę w uświadamianiu nas:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo zastanawiające te tłumy na kobiecych meczach. Nie tych dziewiętnastowiecznych, bo na nie przychodzono jak do cyrku, tylko tych późniejszych, rozgrywanych przez Dick Kerr Ladies FC. Nie sądziłam, że kobiecy futbol mógł być uznawany za tak widowiskowy. Wstyd przyznać - sama lubię piłkę nożną, oglądam teraz mundial (z przerwami na podsłuchy), ale nigdy nie byłam w stanie wytrwać na żadnym kobiecym meczu. Jakoś mnie nie emocjonowały, nudziły, wydawały się nieciekawe. A naszych dziadków i pradziadków w latach 20. one zachwycały. Kulturowy kod ma jednak gigantyczny wpływ na nasze gusta,
    Szkoda, bo to kolejna dziedzina, w której kobiety dostały po d... od historii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Twojego bloga przeczytałam z zapartym tchem, od deski do deski. Piszesz niesamowicie, czekam z ogromniastą niecierpliwością na następny wpis! Mogłabyś wydać książkę z opowiadaniami o kobietach :) rewelacja, chcę więcej!

    Pozdrawiam,
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, będzie więcej, i może nie tylko na blogu :)
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  9. Bardzo, ale to bardzo mi się spodobał ten wpis. Aż wróciłam myślami do dzieciństwa, kiedy to zawsze pytając kuzynów o dołączenie do gry w nogę słyszałam: nie, bo dziewczyny w nogę nie grają i nawet nie potrafią.
    Tak, jestem kobietą i lubię piłkę nożną :).
    Niestety, dziś football kojarzy nam się głownie z mężczyznami, ale jestem pewna, że panie grają równie dobrze.
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To całkiem jak ja. Też lubię piłkę nożną, a i wspomnienia z dzieciństwa mam podobne. W najlepszym wypadku godzinami stałam na bramce :)

      Usuń
  10. Blog jest fantastyczny. Masz kolejną stałą czytelniczkę.

    OdpowiedzUsuń
  11. cudowny blog i cudowna historia! zakaz dany Angielkom był strasznie niesprawiedliwy. może kiedyś w końcu kobieca piłka nożna stanie się bardziej popularna. tak przy okazji, prowadzę bloga na temat polskiej kultury i pozwoliłam sobie udostępnić kilka Twoich materiałów (min. historię Nawojki) [http://polish-vintage.tumblr.com/post/86327202838/nawojka-pierwsza-polska-studentka-na-jednym-ze] oczywiście podałam źródło i link do twojego bloga. mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. w przeciwnym razie usunę tamte posty. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko udostepnianiu, jest mi bardzo miło!
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  12. Andromedo, nie mogę się oprzeć, czytając tyle zachwytów, Joanna, Twoja wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  13. Fascynuje mnie historia rzeczy zwyczajnych i wyjątkowych. Piszę teksty, również z historii. Lubię czytać, lubię pisać i bardzo cieszę się, że mogę przeczytać coś ciekawego, jak na tym blogu. Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam już wszystko jestem zachwycona Pani blogiem, czekam na więcej.Diękuję.

    OdpowiedzUsuń

  15. Andromedo wydaje się być fascynującą lekturą, gdyż zachwyca czytelników swoją intrygującą fabułą i głębokimi emocjami, co sprawia, że trudno się od niej oderwać. Nie mogę się oprzeć, czytając tyle zachwytów - to dla mnie sygnał, że książka może być prawdziwym dziełem sztuki literackiej, warta poświęcenia czasu na jej lekturę.

    OdpowiedzUsuń