środa, 25 lipca 2012

Lepiej być brzydką i bogatą

Szczerbate, dziobate, kulawe, łyse albo obdarzone pokaźną habsburską wargą - brzydkich księżniczek było w historii co niemiara. A kronikarze skrupulatnie odnotowywali braki w ich urodzie, bo bywały one przyczyną głośnych skandali. Ale czy mogło być inaczej w czasach aranżowanych małżeństw, kiedy pary nowożeńców spotykały się po raz pierwszy zazwyczaj dopiero w dniu ślubu? Rozczarowanie potencjalnych małżonków powierzchownością narzeczonych, widzianych wcześniej na pochlebnych portretach, wywoływało furię i czasem zmieniało bieg historii. Ale brzydkie księżniczki koniec końców wcale na tym źle nie wychodziły. Przełknąwszy gorzką pigułkę upokorzenia, potrafiły sobie nieźle poradzić. Tak, jakby los chciał im wyrównać brak urody, dając inne talenty albo przynajmniej oszczędzając najgorszego.
W takiej Annie z portretu Hansa Holbeina zakochał się Henryk VIII.
Rzeczywistość natychmiast go otrzeźwiła 
Najbardziej skorzystała na braku urody Anna Kliwijska, żona Henryka VIII. Dzięki swojej poznaczonej ospą twarzy uniknęła dekapitacji, czyli skrócenia o głowę przez krewkiego męża. Była dopiero czwartą z sześciu żon Henryka, ale poza ostatnią, którą król poślubił już pod koniec życia, jeszcze tylko jej udało się go przeżyć. 
Kiedy Anna przybyła do Anglii, dwór aż trząsł się od plotek o trzech poprzednich żonach króla, o których mówiono, że "jedna została otruta, druga ścięta, a trzecia zmarła z powodu słabej opieki tuż po porodzie". Dwudziestoczteroletnia dziewczyna musiała mieć niezłego stracha, kiedy stanęła przez Henrykiem. A ten zachował się, jak na niego przystało. Wpadł w szał, bo jego zdaniem przysłano mu "flamandzką kobyłę", a słodka buzia, jaką odmalował na przysłanym mu obrazie Hans Holbein, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Małżeństwo zawarto, ale król rzekomo nie mógł się zmusić, żeby je skonsumować. Narzekał, że Anna "nic nie ma w sobie pięknego", że "roztacza złe wonie i z przodu, i z tyłu", że jej piersi są obwisłe, a jaka jest w całości - tego nie ma nawet odwagi sprawdzać. I Bogu dzięki, że zabrakło mu odwagi, bo z powodu "nieskonsumowania" małżeństwo zostało anulowane, a Anna miała dość inteligencji, by nie protestować. Król był z tego tak zadowolony, że oprócz licznych dóbr i wysokiej pensji, przyznał jej tytuł "drogiej królewskiej siostry", co pozwoliło Annie spokojnie i w dostatku przeżyć resztę swoich dni. Zachowując głowę na karku.
Piękny portret brzydkiej księżniczki namalowany przez Velázqueza
W oczach artysty nawet brzydula może nabrać blasku. Jeden z najpiękniejszych portretów świata przedstawia dość szpetną siedemnastolatkę, hiszpańską infantkę Marię Teresę. Biedna księżniczka miała nieszczęście być posiadaczką owej słynnej habsburskiej wargi, genetycznej przypadłości europejskich książąt, czyli solidnej, wysuniętej żuchwy, nadającej twarzy wyraz obrażonego buldoga. Ale miała też to szczęście, że nadwornym malarzem na dworze jej ojca był Velázquez, najlepszy portrecista XVII wieku, a może i wszechczasów. A wystawna barokowa moda pozwalała odwrócić uwagę od nieładnej buzi. Portret Marii to gratka dla historyków mody, którzy do dziś studiują wymyślną fryzurę ze skręconych loczków i szeroką suknię o beczkowatej formie, co osiągano tak, że na biodrach układano spory wałek, z którego dopiero opadała spódnica. Zakamuflowana w ten sposób Maria Teresa uchodziła bez dwóch zdań za najlepszą partię w Europie. No i sama taką zdobyła. Wyszła za Ludwika XIV, Króla Słońce.

Brzydka Włoszka Katarzyna Medycejska
Katarzyna Medycejska - ta to zawsze czuła się gorsza! Nie tylko z powodu miernej urody, choć wyłupiaste oczy  i śniada cera (naówczas grzech śmiertelny) nie dodawały jej pewności siebie. A potrzebowała jej bardzo, bo niemal przez całe życie wiatr wiał jej w oczy. Urodziła się co prawda w słynnej familii florenckich Medyceuszy, ale jej rodzice zmarli, gdy była niemowlęciem. Ledwie odrosła od ziemi, a wygnano ją z Florencji w ramach porachunków z jej wujem papieżem Klemensem VII. Kiedy miała 14 lat, Medyceusze postanowili wykorzystać ją politycznie i podreperować świetność rodu. Wyswatali Kasię z francuskim następcą tronu Henrykiem de Valois. 
Wyłupiastooka przyjechała do Francji i po raz pierwszy poczuła, że los się do niej uśmiechnął. Henryk miał tyle lat co ona i właśnie zaczynał się zmieniać w czarnookiego przystojniaka. Kasia zakochała się po uszy. I na tym koniec dobrych wiadomości. Bo mąż nie odwzajemnił się tym samym, więcej, już po roku znalazł sobie kochankę, co prawda dwadzieścia lat starszą, za to piękną Dianę de Poitiers, i to ją, jak piszą historycy, traktował jak żonę. Jednak po dłuższym okresie unikania małżeńskiej sypialni, także dla Kasi znalazł trochę czasu, a nawet na tyle dużo, że udało im się spłodzić dziesięcioro dzieci. 
I Bogu dzięki, bo ta dziesiątka odmieniła jej życie. Król zginął głupio, w turniejowym pojedynku, a ona została regentką. I odbiła sobie za wszystkie lata upokorzeń. Meblowała europejskie dwory, usadzając swoje dzieci na tronach (nawet nam wcisnęła swojego Henryka), myśląc wyłącznie o interesie własnej rodziny. Gdy chciała coś osiągnąć, nie przebierała w środkach - to przecież jej Francuzi zawdzięczają rzeź hugenotów w noc św. Bartłomieja. Z zahukanej myszki zrodziła się wściekła lwica. Już nikt nie wyśmiewał jej brzydkiej cery, za to wszystkie damy uczyły się jeździć konno, jak ona, w damskim siodle. Wymyśliła je, bo zauważyła, że podczas jazdy konnej kobiece nogi prezentują się wyjątkowo korzystnie. A nogi Katarzyna miała ładne...

12 komentarzy:

  1. Łał. Nigdy nie interesowałam się historią, nawet mnie nudziła. A jednak przez przypadek znalazłam tego bloga i przeczytałam wszystkie artykuły na głównej. O większości tych osób nigdy nie słyszałam, o kilku dowiedziałam się czegoś nowego. A twój styl jakoś sprawił że wszystko co przeczytałam wydaje mi się strasznie interesujące - to niesprawiedliwe że pisząc tak ciekawie, masz niewielu czytelników. Nie mogę obiecać że będę dalej zaglądać, bo jednak tematyka bloga odbiega bardzo moim zainteresowaniom - ale dziękuję że w ciągu niespełna godziny nauczyłam się dzięki Tobie tylu rzeczy. Wracam do czytania i życzę
    Ci powodzenia oraz licznych czytelników :)

    Daria

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że miałaś przyjemność z lektury. Ja wciąż ją mam z pisania, więc łatwo się nie poddam!

    OdpowiedzUsuń
  3. I nie poddawaj się bo ja jestem wierna czytelniczką! Lubie twoj sposób patrzenia na historię - to, że widzisz w jej bohaterach zwykłych ludzi, takich samych jak my, którzy mieli to szczęście (a może nieszczęście?), że zostali obsadzeni w pierwszoplanowych rolach. Ty próbujesz ich zrozumieć, a nie tylko opisać. Bardzo to ciekawe, dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Małgorzato, trafiłaś w samo sedno. Właśnie taka była moja intencja, kiedy zaczynałam tego bloga. Zawsze mnie dziwiło, że ludzie, którzy piszą historyczne biografie czy monografie, traktują swoich bohaterów jak woskowe lalki, kukiełki w teatrzyku "Historia", których atrakcyjność mierzy się wyłącznie wygraną bitwą, udanym posunięciem politycznym czy wybitną książką. Opis ich osobowości, wyglądu, charakteru, emocji jest zaledwie dodatkiem, który ma dodać portretowi odrobinę lekkości, sprawić, by był bardziej strawny. A według mnie to jest właśnie klucz do ciekawego i wiarygodnego portretu.
    To byli ludzie tacy jak my - owszem, nosili mniej wygodne ciuchy i sikali do kominków, ale nikt mnie nie przekona, że byli jakąś inną rasą i że dwunastoletnia królowa Jadwiga nie umierała ze strachu, biorąc ślub z trzydziestoletnim "starcem" Jagiełłą. Bo on był dla niej starcem, tak samo, jak dla dzisiejszych nastolatek. Próba czytania historii z tej perspektywy to dla mnie fantastyczna przygoda - szkoda, że wciąż taka rzadka dla tych, którzy historią zajmują się profesjonalnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Los plata figle, ale najwazniejsze umiec sie znalezc w tym czasie gdzie przyszlo nam byc...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog! Czytanie mnie tak wciąga, że z chęcią będę często wyczekiwać kolejnych historii. Biografie niekiedy całkiem przypadkowych Kobiet, niejednokrotnie sa doceniane dopiero po ich smierci np. w przypadku Mary Anning. Szkoda też, że nie uczyli Nas na historii chociażby o takich znanych artystkach jak opisana na tym blogu Lavinia Fontana. Polecam każdemu ten Blog, kto czasem chce sie oderwac od realnych problemów i docenić lub odkryć to, o czym Inni w dawnych czasach nie mieli pojęcia. Zgadzam się również z tezą, że mimo, ze czasy sie zmieniły, niektóre podejścia ludzi i ich ówczesne zachowania pozostały niezmienne. Pozdrawiam Małgosia R.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twojego bloga! Poleciłam go już kilku osobom, bo żal nie przeczytać! :) Zawsze interesowałam się historią, lubię ją, kocham czytać i czytam duzo historycznych książek. Dzięki Tobie te postacie żyją na nowo, bo w podręcznikach są papierowe, a niektóre są wręcz pominięte lub wspomniane zdawkowo. Czy myslałaś Andromedo o napisaniu biografii o polskich kobietach, które miały realny wpływ na dzieje Polski, lub skromniej chociażby na dzieje ludzi im współczesnych? np. Elżbieta z Sieniawszczyzny, córka Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, albo Izabella z Czartoryskich Lubomirska...Ach, znaczących bab w historii było wiele i można było nich pewnie w nieskończoność. I o to chodzi! Pozdrawiam serdecznie. Iwona S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję, bardzo się cieszę, że podoba się ten sposób opowieści, mam nadzieję, że i na książkę przyjdzie kiedyś czas! Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  8. Można dodać,że Katarzyna, po śmierci męża, wyrzuciła Dianę z pięknego zamku nad Loarą, który podarował jej król.
    Pozdrawiam serdecznie i czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Absolutnie fantastyczny blog, czyta się Twoje teksty z wielką przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się. Lepiej być brzydką i bogatą. Urodę można sobie kupić. Biedna nigdy nie będzie szczęśliwa. I cóż jej po urodzie jak nie ma kasy?

    OdpowiedzUsuń