wtorek, 24 grudnia 2013

Zamiast opowieści wigilijnej


Anglicy nazywają go "człowiekiem, który wynalazł Boże Narodzenie". A i my, choć może tak nie mówimy, myślimy podobnie. Dla większości z nas początek świąt wyznacza czytana (i oglądana) od dzieciństwa "Opowieść wigilijna" Karola Dickensa z jej przesłaniem o szczególnej magii świąt Bożego Narodzenia. Duchy wigilijnej nocy wytłaczają je do głowy zgorzkniałemu ponurakowi, który nie wiadomo po co żyje, bo ani on nie ma żadnej radości ze świata, ani świat z niego. Te dickensowskie wigilijne mądrości to: żyj uważnie, nie odrzucaj dobrodziejstw, jakie zsyła ci los, dbaj, by nikt przez ciebie nie cierpiał, i ostatnie, najważniejsze: pamiętaj, że wciąż możesz naprawić swoje życie. Bo nawet tak odrażający, podli skąpcy, tacy jak ty, Ebenzerze Scrooge, póki chodzą po świecie, mają szanse stać się dla innych symbolem najlepszych świąt Bożego Narodzenia!

Że żadna to filozofia? Że sentymentalne bzdury? Za to jak opowiedziane! Trzy światy, trzy wigilie, trzy duchy od lat działają na naszą wyobraźnię, produkując przy okazji morze kiczu, którego najdoskonalszym wcieleniem są hollywoodzkie warianty „Opowieści wigilijnej”, idące już chyba w setki. Ale to przecież dlatego, że pan Dickens był mistrzem w snuciu historii, które zapadają w pamięć i w żaden sposób nie dają się z niej wywabić. Wydaje się tylko, że sam był na nie odporny. Bo wielka wrażliwość, jaka cechuje jego bohaterów, była mu najzupełniej obca w prywatnym życiu.

Niektóre niewygodne szczegóły biografii pisarza dopiero teraz, po blisko stu pięćdziesięciu latach od jego śmierci, wychodzą na jaw. Niektórych nie poznamy nigdy. Dickens skrzętnie zadbał. by pozostały w ukryciu, by nic nie naruszyło jego nieskazitelnego wizerunku dziewiętnastowiecznego moralisty, głęboko przejętego niedolą słabych i krzywdzonych. Te niekanoniczne wątki jego biografii koncentrują się wokół kobiet - żony, kochanki i córki. Opowiadając o pisarzu, warto oddać im głos - tak, jak pan Dickens oddał go swoim wigilijnym duchom.

Catherine Dickens, z domu Hogarth, żona
Pobrali się, gdy oboje mieli niewiele ponad dwadzieścia lat. Z pozoru wyglądało to na mezalians. On był biednym jak mysz kościelna reporterem w "Morning Chronicle", ona - córką szanowanego redaktora i krytyka muzycznego. Ojciec Kate najwyraźniej jednak zdawał sobie sprawę z talentu Karola, któremu wystarczy iskra, by wybuchnąć, więc w domu Hogarthów, pełnym młodych dziewcząt, przyszły pisarz szybko zaczął robić za gwiazdę. Był błyskotliwy, wygadany, pełen wigoru i bardzo przystojny. Tak, tak, wiktoriański dżentelmen z wystrzępioną brodą, jakiego znamy z portretów na okładkach powieści, był w młodości dandysem z burzą złotobrązowych loków i uwodzicielskim spojrzeniem. Kochały się w nim wszystkie dziewczęta Hogarthów. Karol wybrał najstarszą, 21-letnią Kate. Pewno dlatego, że była w odpowiednim wieku do małżeństwa. Bo z jego strony (co pokaże czas) żadnej wielkiej miłości nie było. Imponowało mu pochodzenie dziewczyny, jej rodzina z zamożnej klasy średniej, do której on, biedak, dopiero aspirował. No i panna wyglądała tak, że każdy dwudziestolatek straciłby głowę - duży biust, błękitne oczy, ciemne loki, a do tego łagodny temperament, który wydawał się działać jak balsam na żywiołowość narzeczonego.
Młodzi państwo Dickens na portretach  Daniela Maclise
Wkrótce ta żywiołowość Karola stała się dobrem publicznym, bo parę miesięcy po ślubie wydał "Klub Pickwicka" i wszyscy oszaleli na jego punkcie. Uwielbiali go młodzi i starzy, mężczyźni i kobiety. Zwłaszcza kobiety. On je zresztą też. I dawał temu wyraz po swojemu. Kiedy w 1840 roku młodziutka królowa Wiktoria poślubiła księcia Alberta, Karol publicznie ogłosił, że jest w królowej zakochany po uszy, a jej małżeństwo pogrążyło go w żałobie Zaczął nawet wygrażać, że się zabije. Uznano to za dobry żart, ale Catherine nie znała się na takich żartach.

Ich małżeństwo było udane tylko na początku, kiedy do szczęścia wystarcza sama młodość. Potem ugrzęźli we własnych światach, które coraz bardziej się od siebie oddalały. On był wziętym pisarzem, zyskującym - jakbyśmy dziś powiedzieli - status celebryty, brylującego w wielkim świecie. Ona - kurą domową, którą ten świat omijał. W listach do przyjaciół zaczął ją nazywać osłem. Nudziła go. Nie znalazł w niej partnerki w swoich pasjach, nie umiała rozmawiać o książkach, teatrze, sztuce. Szybko przestał zabierać ją na przyjęcia, na które zaproszenia płynęły nieprzerwanym strumieniem. 

37-letnia Catherine Dickens
Catherine nie miała mu specjalnie za złe. Nie była w stanie chodzić na te przyjęcia. Rodziła dzieci. Urodziła dziesięcioro, w ciągu 16 lat ich małżeństwa niemal cały czas była w ciąży (zaliczyła też kilka poronień). Źle znosiła te ciąże, a niemal wszystkie kończyły się depresją. Ale jak się miały kończyć? Karol miał jej za złe, gdy znów spodziewała się dziecka, był wściekły, że w takim tempie przybywa mu gęb do wykarmienia, tak jakby pęczniejąca rodzina była wyłącznie zasługą jego żony! Cała ta przytłaczająca codzienność nadspodziewanie szybko zmieniła wielkooką, seksowną pannę w otyłą, zgorzkniałą matronę ze zmętniałym spojrzeniem niegdyś jasnych oczu.

I w końcu któregoś dnia - a był to już 22. rok wspólnego życia państwa Dickens - ich małżeństwo się skończyło, i to tak, jak w najpodlejszym romansie. Tego dnia omyłkowo dostarczono Catherine paczkę ze złotą bransoletką. Dopisek, zrobiony ręką Karola, mówił jasno, że to bransoletka nie dla niej. Zrozumiała, że w życiu jej męża jest inna kobieta i że to tamta jest teraz dla niego najważniejsza.

Ellen "Nelly" Ternan, kochanka
Dickens miał czterdzieści pięć lat, kiedy poznał Nelly Ternan. Ona miała osiemnaście i była rok młodsza od jego najstarszej córki. Poznali się, gdy pan pisarz bawił się w reżysera. Wystawił w domu sztukę swojego przyjaciela Wilkie Collinsa, a ponieważ inscenizacja stała się głośna w Londynie (sama królowa pofatygowała się ją zobaczyć), postanowił zaprezentować ją publicznie. Oczywiście, teraz już nie wypadało, by wystąpiły w niej jego córki, panny z dobrego domu. Aktorce w epoce wiktoriańskiej bliżej było do prostytutki niż damy, trzeba więc było takie panie wynająć. I w ten oto sposób doszło do spotkania Dickensa z aktorką Nelly Ternan.
Nelly Ternan i Dickens

Stracił dla niej głowę. Była młoda, śliczna i miała wszystko to, czego brakowało Catherine. Nie zanudzała go opowieściami o kolacjach i pieluchach, ją zawsze interesowało to, co jego. Miała otwartą głowę i braki szybko nadrabiała. Ale która by na jej miejscu się nie postarała? Zainteresowanie wielkiego Dickensa, który miał już u stóp cały świat, było dla dziewczyny ze społecznych dołów niczym gwiazdka z nieba.

Wkrótce po poznaniu Nelly, Dickens postarał się jak najszybciej zakończyć związek z niekochaną żoną, Rozwód nie wchodził w grę - nie w wiktoriańskiej Anglii, a tym bardziej nie w przypadku człowieka, który uchodził za jej sumienie. Zostawała więc separacja, którą można było obudować zręcznymi kłamstwami tak, by reputacja winowajcy nie poniosła szwanku.

Ponoć hipokryzja to hołd, jaki występek składa cnocie. Jeśli to prawda, to pan Dickens złożył jej teraz największy hołd w swoim życiu. Potraktował Catherine podle. Wyrzucił ją z domu, przyznał niewielką pensję i na koniec - odebrał dzieci. Po czym zwalił na nią całą winę. Ogłosił publicznie, że nigdy nie potrafiła się nimi opiekować i zasugerował, że przyczyną była choroba psychiczna. Przy biednej Catherine został tylko jej najstarszy Charlie, na tyle już dorosły, by mieć odwagę sprzeciwić się charyzmatycznemu ojcu. I on też został ukarany - ojciec nie odezwał się do niego do końca życia.

Uwolniony od kłopotliwej rodziny Dickens mógł wreszcie zająć się nową ukochaną - kupować jej domy, opłacać lekcje śpiewu, finansować podróże po świecie. Oczywiście, robił to po cichu. Oficjalnie występował w charakterze przyjaciela domu, podczas gdy Nelly grała rolę przykładnej panny (z czasem: starej panny), mieszkającej z matką. Podobno urodziła mu syna, podobno dziecko zmarło, podobno… podobno… Dickens potrafił tak skutecznie zakamuflować postępki, których się wstydził, że dziś już nikt nie potrafi dociec prawdy.

Byli ze sobą trzynaście lat i macie pojęcie, że nikt o tym nie wiedział? To znaczy, grupa najbliższych im ludzi wiedziała doskonale, ale każdy trzymał buzię na kłódkę. Z Nelly włącznie. Po śmierci Dickensa zaczęła drugie życie - wyszła za mąż, urodziła dzieci, została wdową. Źle jej się wiodło. Żyła w biedzie i upublicznienie romansu z Dickensem (na przykład publikacja jego listów) mogłoby przynieść jej niezłe pieniądze. A jednak tego nie zrobiła. I raczej nie przez sentyment. Może prędzej przez zwykły wstyd? Ponoć tylko raz wspomniała o ich związku, dodając że gorzko go żałuje.

Po śmierci Nelly jej syn przeżył szok, przeglądając papiery matki. Dopiero wtedy odkrył jej drugie życie. Nie miał pojęcia ani o jej scenicznej karierze w młodości, ani o związku z pisarzem. Zły i wściekły, papiery spalił, a wszystkie powieści Dickensa wyrzucił na śmietnik.

Mary "Mamie" Dickens, córka
Dickens, który z taką wrażliwością opisywał los Małej Dorrit czy Davida Copperfielda, o swoich własnych dzieciach nie miał najlepszego zdania. Uważał, że są bezbarwne (jak żona, dodawał) i ledwie dwoje uznawał za odrobinę więcej niż przeciętne. Niestety, w tej dwójce nie znalazła się ta, która najbardziej go kochała - najstarsza Mary, nazywana Mamie.
Dickens z córkami: Mamie (z prawej) i Katey
Posłusznie poszła za ojcem, gdy porzucił jej matkę. Posłusznie wypełniała jego wolę, gdy zakazał ją odwiedzać. Posłusznie przymykała oczy na związek ojca z dziewczyną młodszą od niej. Może dlatego, że i ona bała się być przez niego porzucona?

Opisywano ją jako sympatyczną, trochę sentymentalną, i wpatrzoną w ojca jak w obrazek. Ejże, skądś już to znamy… Czy nie taka była Catherine? Mamy zresztą potwierdzenie - Hans Christian Andersen, który poznał rodzinę Dickensa, opisał Mamie jako tę z córek, która najbardziej przypominała matkę.

Nazywa się ją czasem najbardziej nieszczęśliwym z dzieci Dickensa. Ale trudno się temu dziwić, zwłaszcza jeśli w istocie była podobna do matki i miała ten jej łagodny temperament. Trochę się tych powodów do nieszczęścia uzbierało - po pierwsze, katastrofalne małżeństwo rodziców i jego rozpad, po drugie, genialny i sławny tatuś, przy którym nikt nie czuje się dość dobry, a już na pewno wrażliwe dziecko. Wydaje się, że to Mary zapłaciła największą cenę za całą dziwaczność swojej rodziny. Choć ładna i niegłupia, nigdy nie potrafiła ułożyć sobie życia z dala od ojca, Nie wyszła za mąż, mimo że raz była bliska zaręczyn. Ale wystarczyło jedno skrzywienie Dickensa, któremu potencjalny narzeczony się nie spodobał, by konkurent poszedł w odstawkę.

Mamie nie była ani głupia, ani bezbarwna. Jeśli czymś zgrzeszyła, to tym samym, co pozostałe dwie kobiety, które tu opisałam - była tak oddana ojcu, że w ogóle przestała myśleć o sobie. Po jego śmierci nie bardzo wiedziała, co z sobą począć. Wydała wspomnieniową książkę o ojcu, w której dała znakomity opis jego pracy, przygotowała też do druku pierwszy wybór listów. Ale coraz częściej wpadała w długie okresy depresji, zaczęła pić.

Nie chcę tu powiedzieć, że Dickens - jak Pan Bóg - odpowiada za całe zło, jakie spotkało jego żonę i dzieci, choć słowa jego najstarszego syna Charliego uderzają trafnością: „Dzieci jego wyobraźni, Oliver Twist, David Copperfield i cała reszta. były dla niego o wiele bardziej realne niż my”. 

Ech, panie Dickens, czy to nie dziwne, że właśnie ty wynalazłeś Boże Narodzenie? A może właśnie wcale nie? Nie byłeś gorszy od swojego Ebenzera Scrooge’a, a przecież to tego nikczemnika uczyniliśmy symbolem świątecznej magii. Dlatego na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam wesołych świąt z "Opowieścią wigilijną" pana Dickensa w tle.

Źródła: Claire Tomalin, Sekretna kochanka Dickensa, 2011; Gaynor Arnold, Dziewczyna w błękitnej sukience, 2012; Robert Gottlieb, Great Expectations: The Sons and Daughters of Charles Dickens, 2012; Wikipedia
Zdjęcia: Wikimedia Commons

23 komentarze:

  1. Z przyjemnością przeczytałam notkę. Mam "Kochankę Dickensa", ale nie czytałam. A teraz czekam na film o tym sławetnym jego romansie. Co prawda, to prawda z pierwszą żoną nie obszedł się dobrze, ale moim zdaniem za młodo chyba zaczął małżeńskie życie.
    Radosnych świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem niedawno czytałam "Dziewczynę w blękitnej sukience" Gaynor Arnold. To opowieść o małżeństwie Cathrine z Charlesem pisana z punktu widzenia właśnie Catherine. Przyznam, że średnio mnie ta książka ujęła, ale przeczytać można. :-) Wesołych Świąt! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście nie znałam całej historii Dickensa, ale "Opowieść wigilijna" czaruje mnie niezmiennie :) I mam taką prośbę, czy mogłabyś napisać coś o świętach w XVIII-wiecznej Europie, albo polecić jakiś link/źródło? Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzetelnej informacji o źródłach tradycji najlepiej szukać u fachowców, polecam link poznańskich antropologów:
      http://etnologia.amu.edu.pl/go.live.php/PL-H1007/boze-narodzenie.html
      Pozdrawiam i życzę dobrego Nowego Roku!

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za pomoc i za życzenia również!

      Usuń
  4. Dziękuję za kolejny wpis. Zdrowych i spokojnych Świąt :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham Tego bloga i twój styl pisania. Zdrowych świąt!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tja, jak dobrze poszukać, to się okazuje, że z sentymentalnego pisarza był kawał drania - jako mężczyzna.
    Mnie to najbardziej wkurzały te jego niby romanse ze szwagierkami, młodszymi siostrami zony. Dużo jest o tym w wydanych jeszcze za komuny biografiach pisarza po polsku. Zresztą, wtedy był u nas złoty okres Dickensa, wydano prawie wszystko. Ja się wychowałam na tych jego sentymentalnych powieściach, więc jak poznałam życie osobiste Dickensa to był dla mnie niezły szok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki to był szok dla Anglików! Claire Tomalin wspomina w swojej książce, że gdy w latach 50. ub. wieku zaczęto przebąkiwać o sekretnej kochance Dickensa, jej babcia płakała z rozpaczy. Brązownicy zbierali swoje żniwo :)

      Usuń
  7. Wiesz , jaki wniosek mi się nasuwa po przeczytaniu tej notki? Faceci nie znoszą oddanych , przewidywalnych kobiet. Oni wola zołzy, chociaż mówią inaczej. Pan Dickens jest tego kolejnym przykładem.
    Historia fantastyczna. Przeczytałam jednym tchem. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś jest na rzeczy. Jak w tym dowcipie o profesorze, który uważał, że moda zmienia kobiety w bezwolne idiotki. Najpierw więc musztrował swoją uległą żonę, każąc jej nosić workowate suknie i płaskie buty, po czym rzucił ją dla sekretarki w mini i na obcasach

      Usuń
  8. Maria zaprasza na blog poświęcony tematyce kobiecej i do współtworzenia strony! :)
    http://na-werandzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie miałam bladego pojęcia, że Dickens był prywatnie aż tak niemiłym człowiekiem! Po tym jak pisał, wydawać się mogło, że to osoba wrażliwa a tu masz... Naprawdę żonę i córkę traktował okropnie. Zgadzam się z komentarzem DD.

    OdpowiedzUsuń
  10. z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twoja opowieść o kobietach w życiu Dickensa. Zaczytywałam się w jego powieściach w dzieciństwie, ale jakoś nigdy mnie nie zaciekawiło to, jakim był człowiekiem...a tu masz babo placek :) Jak się okazuje, nie każdy kto pisze o wrażliwości, sam tę cechę reprezentuje :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Okropność. Co roku z radością oglądam "Opowieśc wigilijną" teraz już z wnukami. Teraz już na zawsze ta przyjemność będzie mi odebrana. Co za pożytek z babrania się w życiu pisarzy? Wiekszość mężczyzn w czasach Dickensa postępowała właśnie tak, wiekszość artystów to zapatrzeni w siebie okrutnicy. Patrzmy na dzieła, a niech twórców piekło pochłonie, bo co nas to moze obchodzić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne. Lepiej nie szukać, nie pytać, nie wiedzieć. Żyć we własnym, przyjemnym świecie, w którym wszystko jest cacy. Trochę jak w tej piosence Młynarskiego, gdzie nie chcą babci denerwować i drukują jej osobne pisemko.
      Zadziwiający osąd. Jeszcze żadna biografia pisarza, nawet odstręczająca, nie zniszczyła mi przyjemności lektury jego książek. Jeśli już, to tylko dodała im kolorów.

      Usuń
    2. Em, co prawda racja, nie można żyć w bańkach mydlanych - i racja, że sztuka to nie życie, nie ma co mieszać jednego z drugim (i że najlepiej mieć umysł otwarty) - a jednak... Z książkami trzeba delikatnie, bo serio, co za pożytek masz z informacji że twój ulubiony pisarz to drań jeśli niszczy ci to magię i głębię jego dzieł? W końcu książka to nie tylko papier, to też cała otoczka, czasem łącznie z daną okładką i nawet porą roku, gdy się ją czytało. A trudno, bardzo trudno stworzyć sobie nowe mity, za to przejrzeć na oczy - bardzo łatwo...
      (choć zgadzam się że takie informacyjki 'dodają kolorów', hehe, ale każdy się na to inaczej zapatruje)

      Usuń
  12. dla mnie nie ma to wszystko żadnego znaczenia,karol dickens,to prawdziwe mistrzostwo świata w opowiadaniu ciekawych historii,bo nieciekawych to on nie opowiada,wie o tym każdy,kto się zetknął z jego twórczością i to,że zdradzał żonę niczego nie zmienia,absolutnie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy ktoś rozbuja swoją wyobraźnię i przez to będzie pisał o sprawach poruszających ją u innych, na co mu wskażą "ochy" i "achy" zachwyconych odbiorców (częściej odbiorczyń), to bujnie może też rozwinąć swoje ego, a wtedy przy nadarzającej się okazji będzie chciał kolejnych doznań (uwielbień, hołdów) i coraz mocniejszych wrażeń, by używać świata, póki nie przeminą lata.

    Piękne kobiety się mną zachwycają i... kuszą swoimi wdziękami? Czemu nie? Dam się skusić! Przeżyję przygodę życia na jawie. W domu mam przecież taką nieciekawą żonę, wrzeszczące dzieciaki, brudne pieluchy, umorusane buzie i przyziemne problemy z piekarzem, rzeźnikiem i ogrodnikiem. Należy mi się coś lepszego za mój talent, który ofiarowałem światu. To wcale mi nie przeszkadza być wielkim moralistą. Trzeba poprawiać ten świat.

    OdpowiedzUsuń
  14. Co za wspaniały blog ! trafiłam tu przypadkiem i wtopiłam się w treść , która przeczytałam z wypiekami na twarzy , bardzo lubie biografie ale nie mam tylu możliwości by dobrą przeczytać , zreszta nawet nie wiem która to dobra ? a tu dowiedziałam sie tylu zaskakujących informacji o pisarzu którego ksiązki pochłaniałam jako dziecko a teraz robia to moi synowie ! dziękuję .
    Czy masz może jakąs dobrą biografię Tolkiena? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo. A co do biografii Tolkiena, to specjalistką w temacie nie jestem, ale polecam Ci link, gdzie jego zapaleni fani dyskutują o dostępnych biografiach pisarza. Pozdrawiam!
      http://forum.tolkien.com.pl/viewtopic.php?t=938

      Usuń
  15. Przyjemnie się Panią czyta :) Będę zaglądać częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzień dobry.
    Bardzo proszę Autorkę "kobiet..." o kontakt mailowy: muffet@o2.pl - kwestia dotyczy ewentualnego cytatu, ale w publikacji drukowanej.
    Przy okazji gratuluję wspaniałego bloga - jest naprawdę... kurczę, mam zawsze problem z superlatywami, achami i ochami, ale chyba muszę ich użyć: wciągający, fascynujący, świetnie pisany.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń